brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

wtorek, 28 lutego 2012

(65) En stor fisk og en stor konvolutt, czyli duża ryba i duża koperta


W pogodne dni wracam ze szkoły wzdłuż Skansekai. Mijam kutry i łodzie rybackie. Chłonę zapach morza, muśnięcia wiatru. Patrzę na ludzi, dla których bycie w morzu to chleb powszedni. Ręce o grubej skórze, umazane pracą ubrania i spokój na twarzy. Dziś kupiłam od nich rybę, ośmiokilowego olbrzyma długiego niemal na metr. Dzwonię do Renifera i uzgadniamy, że do jego powrotu ryba będzie czekać w wiaderku. W domu okazuje się, że wiaderko pomieści ćwierć ryby. Na taras jej nie wystawię, bo zlecą mi się sępy (czytaj mewy) i wyżrą. Zatem teraz ryba łypie na mnie okiem ze zlewu.
Gdybym chciała zrobić bacalao z takiej ilości ryby, musiałabym chyba zamiast garnka użyć wanny.


***

Wyniki Norskprøve przychodzą w ratach. Najpierw poznajesz wyniki części ustnej, około tygodnia później pisemnej. Wszystkie rezultaty mają być dostarczone do 9 marca. Delight wyjaśniła nam, że wnioskować o wyniku można już po wielkości koperty. Mała koperta zawiera wiadomość o niezdanym egzaminie. W dużych kopertach przesyłane są certyfikaty językowe. Ostatnio słyszałam wielokrotnie pytanie: Fikk du en stor konvolutt? (Dostałaś dużą kopertę?)
No i właśnie dziś jest ten dzień, kiedy mogę odpowiedzieć twierdząco na to pytanie.
Ja, jeg fikk en stor konvolutt. Den er faktisk kjempestor!
Można powiedzieć, że to dopiero połowa sukcesu. A ja wiem najlepiej, ile pracy mnie to kosztowało.
Teraz czekam na kolejną kopertę.
Niech też będzie duża.



Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

niedziela, 26 lutego 2012

"Tuba Atlantic" - nadzieja Norwegów na Oskara

Foto: Den norske filmskolen

Dziś wieczorem trzymamy kciuki, albo jak chcą tubylcy krzyżujemy palce w dwóch intencjach:
żeby nasza Agnieszka Holland zdobyła Oskara za film "W ciemności",
żeby Hallvar Witzø, twórca filmu "Tuba Atlantic" stanął z Oskarem w dłoni i przemówił na oskarowej gali po norwesku.

W styczniu oglądaliśmy, jak spontanicznie zareagował ten młody Norweg na wieść, że jego film został nominowany do Oskara. Wskoczył na stół i wrzeszczał z radości (krzyczał to byłby eufemizm), po czym zadzwonił do swego ojca i rozpłakał się.
"Tuba Atlantic" to krótkometrażowy film, który ten dwudziestoparoletni student szkoły filmowej w Lillehammer nakręcił jako zadanie egzaminacyjne.
Prosta, wzruszająca historia. Bohater filmu dowiaduje się, że pozostało mu kilka dni życia. Chce pojednać się z bratem - emigrantem, który mieszka po drugiej stronie Atlantyku. Pomóc ma mu w tym dziwne urządzenie, które budowali razem, gdy byli dziećmi. Czy uda mu się dotrzeć do brata? Czy zdążą wyjaśnić sobie to, co trudne, bolesne?
Być może dziś także my - emigranci powinniśmy czasem skorzystać z magicznej mocy takiej tuby?

Trailer filmu można obejrzeć TU.




Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

środa, 15 lutego 2012

Dlaczego lubię "Lilyhammer"?

Źródło: www.nordlys.no

Od kilku tygodni oglądamy nowy norweski serial „Lilyhammer”. Film szybko zyskał przychylność norweskiej publiczności i stał się niezwykle popularny. Jego bohaterem jest amerykański mafiozo, który chcąc się ukryć, osiedla się pod zmienionym nazwiskiem w Norwegii. Jako imigrant ląduje w uporządkowanej norweskiej machinie: szybko trafia na kurs języka norweskiego, odwiedza NAV, rozkręca biznes, poznaje uroczą nauczycielkę...
Zderzenie amerykańskiej mentalności, zwłaszcza w mafijnym wydaniu, z norweskim sposobem myślenia i postrzegania rzeczywistości to gwarantowana mieszanka wybuchowa. Na przykład syn rzeczonej nauczycielki otrzymuje od kolegi „ekologiczny” prezent urodzinowy wykonany z kija, a od amerykańskiego wujka komputer. Powalająca jest dezaprobata chłopca na widok komputera: „U nas w domu nie robi się takich materialistycznych prezentów”.
Film został zakupiony przez Amerykanów jeszcze zanim miał premierę w norweskiej telewizji. To podobno nietypowe dla rynku amerykańskiego, zwłaszcza że film jest norweskojęzyczny. Być może przyczynił się do tego fakt, że odtwórcą głównej roli jest gitarzysta zespołu Bruce'a Springsteena - Steve Van Zandt, znany też jako Silvio Dante z serialu „Rodzina Soprano”.

Zastanawiałam się, dlaczego film nosi taki dziwny tytuł: zamiast znanego wszystkim Lillehammer - Lilyhammer. W szkole Kristine uświadamia mnie, że od kilkunastu lat słowo Lilyhammer wywołuje uśmiech na twarzy Norwegów. Dlaczego? Oto wyjaśnienie.
W 1988 roku przewodniczący Komitetu Olimpijskiego Juan Antonio Samaranch ogłasza, że Norwegia została wybrana na gospodarza Zimowych Igrzysk Olimpijskich 1994. Dochodzi wtedy do zabawnej pomyłki, która sprawia, że nazwisko pewnej Norweżki obiega cały świat. Otóż Samaranch wymawia niewłaściwie nazwę Lillehammer jako Lilly Hammer.
Słowa te słyszy kobieta mieszkająca w niewielkim Ulvik na zachodnim wybrzeżu Norwegii . A nazywa się ona właśnie Lilly Hammer. Jest ona właścicielką gospody i postanawia poważnie potraktować słowa Samarancha i zostać gospodynią igrzysk. Robi się wtedy głośno o tej kobiecie i jej zajeździe. Lilly stwierdza: „Gdy Samaranch wygłaszał oświadczenie, popełnił błąd w wymowie, ale moje nazwisko wymówił perfekcyjnie. Zatem nie mam wyboru i muszę gościć olimpijczyków.” To przejęzyczenie sprawiło, że słowa Lilly Hammer (wym. lilyhammer) weszły do słownika Norwegów jako synonim czegoś niezwykle zabawnego.
Film pewnie nie spodoba się wybrednym kinomanom o wysublimowanych gustach. A ja chłonę te różne norweskie smaczki całymi garściami.

***

Serial emituje stacja NRK1 w środy o godz. 21.40.

***

Nasz pierwszy pobyt w Lillehammer - rok 2007.







Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

wtorek, 14 lutego 2012

(62) Mały walentynkowy akcent

Choć nie hołduję tradycji, a raczej nie ulegam modzie
i nie celebruję walentynek - dziś mały walentynkowy akcent.
Tak wyglądają TE SŁOWA w językach, którymi mówią moi znajomi ze szkoły.




Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

niedziela, 12 lutego 2012

(61) Gå på ski czyli bieganie na nartach w Norwegii



W poszukiwaniu śniegu docieramy do Ørskog, gdzie w przeciwieństwie do naszej wyspy bielutko jak okiem sięgnąć. Wybór trasy ułatwia nam portal skisporet.no (LINK) . Po wyszukaniu odpowiedniej dla nas trasy znajdujemy tu informacje o jej parametrach (długość, różnice wysokości, ukształtowanie terenu, stan toru). A ilość miejsc, w których można oddać się białemu szaleństwu, jest imponująca. Nie dziwi zatem stwierdzenie, że Norwegowie rodzą się z nartami na nogach. Coś magicznego jest w widoku małych paroletnich skrzatów, które przemierzają trasę w towarzystwie rodziców i (czasami) psa. Nasz czworonóg na razie zostaje w domu.

***

Bieganie na nartach to dużo powiedziane - przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Bo ja na razie zbyt dosłownie traktuję słowa "gå på ski" i więcej chodzę niż biegam. W końcu gå znaczy chodzić, a nie biegać! Pamiętam też o systematycznym przytulaniu matki ziemi i wdzięcznym gramoleniu się w celu spionizowania. A co się Renifer nade mną wyrechocze, to jego!

***

Warto wiedzieć, że z tras biegowych korzysta się w Norwegii nieodpłatnie, ewentualny wydatek to opłata za parking.

Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

czwartek, 9 lutego 2012

Gdybym mogła...

Od paru dni wraca do mnie Nadine Steir:

Gdyby mogła przeżyć życie raz jeszcze,
odważyłabym się popełnić więcej błędów.
Odprężyłabym się, rozluźniła.
Byłabym głup­sza niż w cza­sie tej podróży.
Mniej rzeczy brałabym poważnie.
Wyko­rzys­tałabym więcej szans,
pojechałabym na więcej wycieczek,
wspięła się na więcej gór i przepłynęła więcej rzek.
Jadłabym więcej lodów i mniej fasolki.

Miałabym pewnie więcej prawdzi­wych kłopotów,
ale za to mniej wymyślonych.

Widzisz, jestem jedną z tych osób,
które są zawsze rozsądne i przy­tomne,
godz­ina po godzinie, dzień po dniu.

Och, miałam też swoje piękne chwile.
Gdyby przyszło mi robić wszys­tko od nowa,
miałabym ich więcej.
Nie próbowałabym niczego innego – tylko chwile,
jedna po drugiej,
zami­ast codzi­en­nego życia z wyprzedze­niem wielu lat.

Jestem jedną z tych osób,
która nigdy się nie rusza bez ter­mometru,
butelki z gorącą wodą,
płaszcza i para­sola.
Gdy­bym mogła zro­bić wszys­tko jeszcze raz,
podróżowałabym z o wiele mniejszym bagażem niż w tym życiu.

Gdy­bym miała ponownie przeżyć życie,
na wiosnę wcześniej bie­gałabym boso
i nie zakładała butów do późnej jesieni.
Częś­ciej chodz­iłabym na tańce,
częś­ciej jeźdz­iła na karuzeli
i zbier­ała więcej stokrotek.


Nadine Steir, Gdybym mogła przeżyć życie raz jeszcze

***

To, co za mną - ważny bagaż.
Teraz trwa to nowe, inne, trochę niespodziewane.
Przyjazd tu, na naszą wyspę, to próbowanie życia na nowo.
Na stokrotki jeszcze nie czas, karuzeli nie lubię,
ale tylu rzeczy nie robiłam wcześniej, bo:
nie wypada,
jestem za stara,
nie mam czasu,
to zbyt kosztowne,
zrobię to później.

Nie ma żadnego później.
Jest tu i teraz.
Nie będę czekać do starości, by powtórzyć za Nadine: "Gdybym mogła..."
Chwilo, trwaj!


Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

piątek, 3 lutego 2012

(59) Jak Norwegowie poznali Wisławę Szymborską

Czytamy dziś w szkole wiersz Nadine Stair "Hvis jeg fikk leve et liv til", czyli "Gdybym mogła przeżyć życie jeszcze raz". Prosty przekaz, głęboka myśl. Gdy rozmawiamy o wierszu, mówię, że można by przypisać autorstwo naszej Wisławie Szymborskiej. Podobna oszczędność słowa, prostota i to cudowne uczucie podczas czytania, że ktoś znalazł słowa dla tego, co czujesz. Przy okazji krótko opowiadam o naszej Noblistce. Podkreślam, że jest ona osobą niezwykle skromną, unikającą pompy, fleszy i uciekającą z gwarnych miejsc w swoje domowe zacisze. A po chwili dodaję, że od 1 lutego mówimy już o Niej wyłącznie w czasie przeszłym. Kilka dni temu jeden wierszy Wisławy Szymborskiej czytała cała Norwegia. Otóż żona norweskiego następcy tronu Mette-Marit dedykowała córce w dniu jej ósmych urodzin wiersz "Notatka". Pisały o tym największe norweskie dzienniki, między innymi Aftenposten (LINK). Ten gest ukochanej przez Norwegów żony księcia Håkona uczynił chyba więcej dla popularyzacji poezji polskiej poetki niż fakt, że kilkanaście lat temu właśnie w Skandynawii wręczano jej Literacką Nagrodę Nobla.

***

Tu leży staroświecka jak przecinek
autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek
raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup
nie należał do żadnej z literackich grup.
Ale też nic lepszego nie ma na mogile
oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy.
Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy
i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę.

Wisława Szymborska, Nagrobek


Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa