brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

poniedziałek, 7 maja 2012

(78) Russetida 2012 w rozkwicie

Sezon russowania (russetida) w pełni. Na ulice wyległy auta russów (russebiler) : najmniejsze - dla kilku osób, największe – zaadaptowane na potrzeby russetida autobusy. Praca nad wystrojem i wyposażeniem takiej wielkiej, jeżdżącej dyskoteki często trwa całą zimę. Widać, że niektórym desperacji nie brakuje, rodzice też nie żałują kasy na te ostatnie młodzieńcze szaleństwa. Bo zabawa bywa szampańska. Być może to balowanie aż do zapomnienia może tłumaczyć fakt, że w Norwegii zakończenie szkoły średniej oznacza naprawdę wejście w dorosłe życie, także w sensie ekonomicznym. Od tej chwili młodzi zaczynają sami się utrzymywać. Norweski student korzysta często z pożyczki studenckiej od państwa i pracuje. Inna sprawa, że spłacenie tej pożyczki jest proste. Tu każdy, kto ma wykształcenie i chce pracować, może spać spokojnie.
U nas na wsi oznak russowania niewiele. Widziałam dotychczas jeden russebil. Za to autobus do Ålesund zapełnia się rano ubranymi w czerwone portki russami. Gdyby nie unosić głowy, można by odnieść wrażenie, że to jakaś inwazja długonogich krasnali.
Ze zdumieniem patrzę na młodych, którzy ostatnie tygodnie przed egzaminami spędzają na zabawie. I to nie jest jeden studniówkowy wieczór, ale wiele wieczorów. Czytam w Aftenposten o dziewczynie z Finnmarku, która przyjechała do Oslo na zjazd russów. Widzi ilość trunków i zachowanie niektórych bawiących się. Chcąc być delikatną, mówi dość eufemistycznie: U nas w Finnmarku jest inna kultura picia...
Oglądam też film, na którym dziewczyna dla zdobycia russowego węzełka (russeknute), czyli nagrody za wykonanie ryzykownego zadania, wskakuje na jezdnię tuż przed nadjeżdżający autobus.
Takie przesadne russowanie to, według mnie, przysłowiowa łyżka dziegciu w norweskim garncu miodu.
A może to ja przesadzam?

***

Pamiętam własne przedmaturalne przygotowania - długie godziny nad książkami, nierzadko do późnej nocy. W sobotnie wieczory towarzyszył mi Marek Niedzwiedzki ze swoją listą przebojów.
Autobiografia, Chcemy być sobą, Dorosłe dzieci.
Była też studniówka, którą okroił do kilku godzin stan wojenny.

Gdyby ktoś wtedy mi powiedział, że mój kraj podźwignie się z komuny, a ja będę uczyć dzieci w Norwegii i biegać za psem wzdłuż fiordu, uznałabym go za szaleńca.
Choć życia coraz mniej, jeszcze tyle może się zdarzyć!


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz