brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

niedziela, 24 czerwca 2012

(89) COSTA DELIZIOSA (z cyklu: A u nas za oknem...)



Przerywam na chwilę wieczorną rozmowę z Reniferową Latoroślą, bo za oknem pojawił się cruiser.
To COSTA DELIZIOSA - długi na 294 metry statek pod włoską banderą.
Na marinetraffic sprawdzam, że płynie do Bergen.




***

We wszystkich wydaniach wiadomości mówią dziś o zaginionych polskich wędkarzach. Młodzi chłopcy. Wywrócona łódka. Czekający na wyniki poszukiwań bliscy.
Być może miała to być dla nich wyprawa życia.

Tu co roku jest tyle wypadków na wodzie. I mimo to wielu pływa bez kamizelek ratunkowych. Im częściej słyszę o takich dramatach, tym bardziej boję się wody. Reniferowi marzy się łódka. Zaczniemy od kapoków.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

sobota, 23 czerwca 2012

Jonsok czyli noc świętojańska




Noc świętojańska zwana w Polsce też nocą sobótkową lub nocą kupały to po norwesku sankthans, midtsomer albo jonsok. Święto przypada 24 czerwca, a w jego wigilię (sanghansaften) Norwegowie gromadzą się na wodą i palą olbrzymie ogniska (sankthansbål). Już od kilku miesięcy obserwowaliśmy, jak rosną wzdłuż fiordu stosy gałęzi, desek, drewnianych palet. Słowo jonsok oznacza „noc czuwania dla Jana”, bo to noc poświęcona pamięci Jana Chrzciciela.
Najwyższy w okolicy stos płonie na jednej z ålesundskich wysp, Hessie. Dokadnie na wieńczącym ją cyplu Slinningsodden. W 2010 osiągnął on rekordową wysokość 40,45 metra, ustanawiając tym samym rekord świata.

Na zdjęciach ogień płonący przy naszym fiordzie.





***

Tak wyglądał rekordowy jonsokowy stos, czyli Slinningsbålet 2010.
LINK DO FILMU
(źródło: www.youtube.com)

***

Znany z rekordowego ogniska Slinningsodden to jedno z naszych miejsc do wędkowania. Byliśmy tam 22 lipca 2011 roku. W drodze powrotnej do domu dowiedzieliśmy się z radia o tragedii w Oslo i na wyspie Utøya.
Jak u Bruegela.
Gdzieś jakiś Ikar zmaga się z falami, chce uciec śmierci.
I tonie.
A obok życie.

***


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

piątek, 22 czerwca 2012

AURORA i CELEBRITY CONSTELLATION w Ålesund

Słoneczny dzień. Ålesund pełne turystów. Siedzą grupkami na ławeczkach przy Skansekai. Wdają się w rozmowy z właścicielami przycumowanych przy kai łodzi. Fotografują się z wielkimi rybami w tle lub w dłoni (cierpliwość rybaków iście norweska). Chodzą po Kongens gata z zadartymi w górę głowami, wypatrując zdobień na secesyjnych kamieniczkach. Stoją w długiej kolejce po bilety do turystycznej ciuchci. Około południa robi się zdecydowanie gwarno.
Dziś turystów przywiozły dwa wielkie cruisery. Na każdym około 2000 pasażerów.

Długą na 271 metrów AURORĘ złapałam w obiektyw, gdy wracałam z Ålesund na wyspę. Niestety, zasłania ją częściowo budynek stacji autobusowej.




CELEBRITY CONSTELLATION (294 metry długości) udało się sfotografować w całej okazałości, już na wyspie. Przepłynął przed przed naszymi oknami.




Jutro turyści będą mieli okazję zobaczyć wielkie ogniska, które zapłoną w wielu miejscach. Największe z nich zazwyczaj płonie na położonym na wyspie Hessie cyplu Slinningsodden. Tak Norwegowie świętują noc świętojańską.
Ale o tym jutro.


Pozdrawiam, ha det bra!
A szczególne uściskich dla tych,
co ich ucho boli
i tych,
co dziś balują.

Reniferowa

poniedziałek, 18 czerwca 2012

(86) Słodko – gorzki smak Norwegii



Powoli zaczyna do mnie docierać, że ten nasz norweski raj miewa też czasami inne oblicze. Czytam dużo prasy, oglądam norweską telewizję, czasem coś usłyszę od znajomych.
I otwierają mi się oczy.
Jeszcze niedawno broniłabym wszystkiego, co norweskie, jak lwica. Dziś wiem, że mówiąc o Norwegach, nie można generalizować. Bo tak jak wszędzie na świecie bywają wśród nich kryształowo czyste ideały i najzwyklejsze kanalie. Wiele spraw jest naświetlanych przez media. Zatem Norwegowie mają świadomość, że czasem także pod ich niebem coś nie gra.
Kilka przykładów:
Ktoś pracuje bez pisemnej umowy. Wszystko jest niby OK, pieniądze wpływają na konto, płacone są podatki. Zachłyśnięty norweskimi zarobkami, godzisz się na taki stan rzeczy. Problem pojawia się, gdy pracodawca z dnia na dzień stwierdzi, że pracownika już nie potrzebuje. Przebudzenie może być bolesne: nagle zostajesz bez środków do życia, a utrzymanie się w Norwegii na bardzo przeciętnym poziomie kosztuje krocie.

Ktoś inny zatrudniany jest wyłącznie na krótkie kontrakty, mimo że zasadą w Norwegii jest zatrudnianie na stałe. Okazuje się jednak, że nawet jeśli pracodawca ma możliwość zaoferowania stałej pracy, to umowa na czas określony jest dla niego zdecydowanie korzystniejsza. Nie mając alternatywy, godzisz się na to, choć wiesz, że dajesz się wykorzystać. Gdy słyszysz, że pracodawca musi oszczędzać, szlag cię trafia, bo to tacy jak ty płacą za te oszczędności największą cenę. Norweska służba zdrowia i oświata przeżywają obecnie dramatyczny brak wykwalifikowanej kadry. Kuriozalny jest fakt, że to właśnie w tych dwóch sektorach pogrywa się tak z pracownikami, zatrudniając ich tylko czasowo. Słyszysz od szefa: Jesteśmy bardzo zadowoleni z Twojej pracy i liczymy, że zechcesz u nas zostać. Ale stałej umowy zagwarantować nie możemy. Bo... oszczędności, cięcie budżetu. Zaznaczam, że z takim traktowaniem przez pracodawcę mogą się tu spotkać zarówno obcokrajowcy, jak i Norwegowie.

Wielu przybyszy spoza Skandynawii, nie znając norweskich realiów, godzi się na pracę za urągającą godności stawkę godzinową. Sunmørsposten opisuje historię polskiego małżeństwa. Przyjechali do norweskiego Eldorado i szybko spadli z obłoków na ziemię. I jedyne, co im pozostało, to gorycz norweskiej porażki. Ludzie ci pracują od dwóch lat w gospodarstwie rolnym i po odliczeniu kosztów zakwaterowania i wyżywienia dostają 30 koron (sic!) za godzinę pracy. Jedno z pytań zadanych im przez reportera brzmi: Czy myśleliście, że coś takiego może się dziać w Norwegii?

O ilu jeszcze takich sprawach usłyszę?
Tak być nie powinno.
Nie tu – w Norwegii.

Na koniec dodam, że mimo tych plam na nieskazitelnym do niedawna wizerunku Norwegii wiem, że chcę być tu, nie gdzie indziej. W ostatecznym rachunku bilans jest zdecydowanie korzystny: Renifer u boku, piękna natura wokół, ciekawa, dająca satysfakcję praca za godne pieniądze i do tego szef, który nie chodzi wiecznie skrzywiony, nie tupie nogami pod stołem i nie pokrzykuje na nas jak na bydło.
Święty spokój, którego tak bardzo mi wcześniej brakowało!

Ale
za Norwegię i Norwegów
ręczyć więcej nie będę.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

wtorek, 12 czerwca 2012

(85) Vivat Błaszczykowski, vivat Tytoń vel Titon, vivat Polska!

Co tu dużo pisać. Wynik 1:1 w meczu z Rosją.
Cieszymy się jak dzieci i rośniemy z dumy.
Ile dobrego Euro 2012 zrobi dla wizerunku Polaków!

***

Norwedzy nazwisko naszego bramkarza wymawiają Titon.
I słyszeliśmy je tu dzisiaj niezliczoną ilość razy.
I wiele razy razy pokazywano wzniesione ku niebu ręce Błaszczykowskiego po strzeleniu gola. Co za wieczór!


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

czwartek, 7 czerwca 2012

(84) Skjonghellaren


Skjonghellaren to jedna z najbardziej znanych w Sunnmøre jaskiń. Powstała w czasach prehistorycznych w wyniku erozji morskiej. Z biegiem czasu wody opadły. Obecnie jaskinia leży na wysokości 57 metrów nad poziomem morza.
Mieszkamy na wyspie już ponad osiem miesięcy i aż wstyd się przyznać, że dzisiaj dotarliśmy do niej po raz pierwszy. I oczywiście dopisujemy ją do listy miejsc, w których będziemy częstymi gośćmi. Piesza wędrówka z domu do Skjonghellaren i z powrotem trwała około dwie i pół godziny. Błędem było założenie zwykłych butów sportowych zamiast trekkingowych. Nie przewidzieliśmy, że panująca w jaskini wilgoć może doprowadzić do niezamierzonych piruetów. Następnym razem będziemy mądrzejsi.

***

Do jaskini prowadzi bardzo strome, kamieniste podejście. Pokonujemy je szybko. Pies też niemal frunie w górę.
Docieramy na miejsce. Po przekroczeniu wysokiego na 38 metrów wejścia kierujemy się w głąb, coraz dalej, by w końcu trafić na wąską i niską przestrzeń, w której utrzymanie pozycji pionowej jest niemożliwe. Zatrzymujemy się na chwilę w mroku. W początkach epoki żelaza jaskinia była zamieszkiwana przez naszych praprzodków. Świadczą o tym znaleziska, które obecnie obejrzeć można w muzeach w Oslo i Bergen. Są wśród nich zdobione rysunkami dzbany. Ciarki mnie przechodzą, gdy wyobrażam sobie ogrzewające się przy ogniu wymęczone dotkliwym chłodem istoty. Zimno i wilgoć mógł rekompensować tylko piękny widok na fiord.
Czy to wtedy mogło mieć dla nich jakieś znaczenie?
Czy bywali czasem tak jak my szczęśliwi?

***

Wróciliśmy do domu. Z tarasu widok, od którego oczu się oderwać nie chce. Słońce wysoko, lekki wiatr zapraszający wody fiordu do tańca. Na lewo Hessa, której szczyt pokrywa jeszcze śnieg, na prawo sea fog i wynurzająca się z niego Godøya.
Obok zmęczony Renifer i chrapiący pies.
Dobre wieści od Reniferowych Dzieci.
A mój uczeń osiągnął właśnie sukces, w którym miałam też swój udział.
Życie jest piękne!

































Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

poniedziałek, 4 czerwca 2012

(83) Europas lysende stjarne, czyli Lśniąca gwiazda Europy

Niewiele pisze się w norweskiej prasie o Polsce i Polakach. Tym bardziej cieszy dzisiejszy artykuł w jednym z największych norweskich dzienników Aftenposten.
Tytuł mówi sam za siebie: Europas lysende stjarne, czyli Lśniąca gwiazda Europy. Tekst w bardzo korzytnym świetle przedstawia nasz kraj: dynamiczny rozwój mimo toczącego Europę kryzysu i mimo spustoszenia poczynionego w czasach komuny. Tekst jest wyważony - autorka Ingrid Brekke pisze też o problemach, z jakimi się zmagamy. Najpoważniejszy to wysokie bezrobocie, zwłaszcza wśród młodych. Mimo to tekst ma niezwykle pozytywny wydźwięk.

Teraz trzymamy kciuki, żeby EURO 2012 przebiegło w spokoju i zgodnie z planem. Będziemy stąd kibicować nie tylko naszym piłkarzom, ale wszystkim zaangażowanym w organizację mistrzostw.
Niech nic nie zepsuje tego pierwszego, jakże korzystnego, wrażenia!


Europas lysende stjarne przeczytasz TUTAJ.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa