brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

piątek, 19 października 2012

(102) Szkoła bez zadań domowych? Leksefrie skole?

Źródło: http://www.ungdomsnytt.no/

Organizacja Rød Ungdom zorganizowała w tym tygodniu narodowy strajk uczniów. Chodzi o zadania domowe (lekser), a w zasadzie o ich brak, którego domagają się młodzi. Sprawa jest komentowana w mediach. Ze strajkującymi spotkała się minister edukacji Kristin Halvorsen.
Hasło na transparentach: hater lekser, elsker kunnskap, czyli nienawidzimy zadań domowych, kochamy wiedzę .
Młodzi mają swoje argumenty:
- dzieciom mającym niewykształconych rodziców nikt w domu nie pomoże,
- zadania sprzyjają pogłębianiu różnic między uczniami,
- zadania domowe kradną czas,
- trzeba zerwać z tym starym nawykiem,
- istnieją szkoły, w których poziom nauczania nie spada mimo braku zadań.

Strajk zorganizowano w dniu 17 października, gdy przypada w Polsce Święto KEN nieformalnie zwane Dniem Nauczyciela.

Co na to powiedzieliby polscy nauczyciele? Nie wypowiem się za wszystkich.
Sama uważam, że zadanie domowe jest niezbędnym elementem w szkolno - domowym łańcuszku edukacyjnym. Musi być tylko:
- przemyślane,
- skrojone na miarę,
- czasem zabawne,
- rozwijące chęć poszukiwania,
- niebyt obciążające.
Za głupie uważam zadania, w które wmanewrowana jest pomoc rodzica. Pamiętam karmnik dla ptaków wykonany przez mojego tatę i zachwyt w oczach nauczycielki, która doskonale wiedziała, kto się przy nim napracował. A wiatrak uruchamiany nakręcaną na korbkę gumą? Stał na wystawie. A obok prace "wykonane" przez inne dzieci. Też piękne. Tylko czego nas to nauczyło?
Mój norweski uczeń piecze w szkole bułki, rzeźbi w drewnie, tnie, piłuje, majsterkuje. Wszystko pod okiem nauczyciela. I tak być powinno. Bo bywają dzieci, którym ojciec nie zrobi w domu karmnika ani nie zlutuje kapsli. Znam jedno takie Reniferowe Dziewczę, któremu udało się bez niczyjej pomocy polutować te kapsle, ale to w końcu inżynier in spe. Znam też chłopca, który lutował dla całej niemal klasy. A nagrodą za to był karnet na mecze koszykarzy, na który zrzucili się koledzy.

Na koniec mała refleksja. Jeśli uczeń raz za razem nie zrobi zadania, nie musi to znaczyć, że jest nierobem. Poszukajmy prawdy. Może szukając źródeł tych niepowodzeń my, nauczyciele, dotrzemy czasem do... siebie.


TU LINK do artykułu w Aftenposten zatytułowanego Fremtidens skole er leksefri - to jedna z licznych wypowiedzi na temat tej akcji.


***

Jemy drożdżowe bułki z cynamonem i suszonymi morelami. Renifer łypie na mnie okiem, uśmiecha się i mówi: No, te dzisiejsze bułeczki są wyjątkowe.
Tak, dziś wyjątkowy dzień. Dokładnie dwadzieścia siedem lat zajęło mi, zanim nauczyłam się piec takie bułki. Nauka wymaga czasu...
No to świętujemy, Reniferku!

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz