brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

niedziela, 11 listopada 2012

(107) Togkappelet, zatrzymaj się tu na chwilę


Żądni wrażeń turyści odbywają podróż z Oslo do zachodniej Norwegii nie samolotem, lecz pociągiem. Podróż do Åndalsnes trwa niecałe sześć godzin. A stąd już tylko około stu kilometrów do Ålesund, uznawanego za perłę zachodniego wybrzeża. W czasie podróży za oknem przesuwają się obrazy, które chciałoby się zachować na długo. Wilgotne od mgły wzgórza, rozległe łąki, schowane między drzewami jeziora, polukrowane śniegiem szczyty. Mniejsze i większe osady. Pojedyncze domostwa - jak barwne bordowe, białe lub granatowe kleksy na rozległych zielonych połaciach. A u kresu podróży czeka Cię dodatkowa atrakcja - Togkapellet.
Togkapellet, czyli pociąg - kaplica leży tuż przy stacji kolejowej w Åndalsnes. W zabytkowy wagon kolejowy tchnięto nowe życie. Ten, co kiedyś pędził po torach, teraz jest ostoją spokoju. Stał się miejscem, w którym czas przestaje gnać. Wagon podzielony jest na dwie części: kaplicę i salę przeznaczoną na nieformalne spotkania. Miejsce zostało poświęcone 10 czerwca 2003, a gośćmi honorowymi podczas tej ceremonii byli król Harald i królowa Sonia. Drzwi Togkapellet otwarte są cały rok, przez całą dobę.

Piękny październikowy dzień. W słońcu połyskują żółcie i rudości. Chłodno, ale przyjemnie. To nie ten wilgotny chłód, którego nie lubię. Jesteśmy w Åndalsnes. W oczekiwaniu na pociąg krążymy wokół dworca. Robię zdjęcia. Wdzięcznym obiektem okazuje się zabytkowy wagon kolejowy. Gdy podchodzę bliżej, staję, jak wryta. Bo to miejsce wyjątkowe. Później się dowiem, że jedyne takie na świecie. Najpierw przyglądam się mu uważnie z zewnątrz. Tabliczka informacyjna wyraźnie daje przyzwolenie na wejście do środka. A tam jakby czas się zatrzymał. Niewielkie stoliki, na każdym jakieś pisma, różne wydania Biblii. Zapalona lampka , może właśnie ktoś opuścił to miejsce tuż przed moim przyjściem? Na jednym ze stolików prosta drewniana szopka. Przy ścianie ciepły grzejnik. W księdze gości wpisy w wielu językach. Na ścianie słowa ewangelii.
Duchowość bez zadęcia i ozdobników. Siadam na chwilę. Cisza, spokój.
Takiej ciszy i takiego spokoju każdemu z Was (i sobie) życzę.
















Dziś nasze Narodowe Święto Niepodległości. Poczytałam wiadomości z kraju, zasmuciły mnie.
A Norwegowie mają dzisiaj inny powód do świętowania. Tu bowiem Dzień Ojca obchodzi się właśnie w drugą niedzielę listopada. Dobrze wiedzieć, że obok tych wielkich, hucznie obchodzonych, w bardziej lub mniej podniosłej atmosferze, są także takie zwykłe, przyziemne, bliższe nam zwykłym śmiertelnikom święta.

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

2 komentarze:

  1. Witam
    Słyszałam o tym pociagu...Co jakiś czas odbywają się tam msze św.dla Polaków.Mąż mi opowiadał o tym pociągu.Trudno mi było sobie wyobrazić msze św. w takim miejscu.Moj mąż jest właśnie w tych okolicach...ale to dzięki Pani Blogowi poznaję te wszyskie wspaniałości,krajobrazy ,które zapierają dech w piersi.Wszystko jest tak cudne,że aż się boję zapytać czy jest jakieś ,,ale,,w tym spokoju.Ja bym nawet powiedziała w tej błogiej ciszy patrząc na te wszystkie zdjęcia...pozdrawiam E.P

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło mi słyszeć, że Norwegia widziana moimi oczyma to obraz miejsc, w których bywa ktoś Pani bliski. I tylko nieśmiało przypuszczam, że i Pani tu wkrótce dotrze.
    I na koniec dodam – tak, parę „ale” by się znalazło, ale w porównaniu z zagonionym życiem sprzed wyjazdu do Skandynawii różnica jest zdecydowanie na korzyść Norwegii. Największym minusem są te chwile małych lub większych smutków – tęsknot, które dopadają chyba każdego emigranta. Ale od czego mamy Internet!
    Pozdrawiam serdecznie!
    Reniferowa

    OdpowiedzUsuń