brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

piątek, 7 grudnia 2012

(119) Od lawendy do... mola książkowego

W ramach tarasowych porządków poobcinałam lawendę. Powiązałam ją w bukiety i suszę. Popakowana w woreczki będzie odstraszać mole. A jak już o molach mowa, to podzielę się pewnym spostrzeżeniem - ciekawostką językową.
Ci, którzy lubią czytać książki, nazywani są przez Norwegów na dwa sposoby.
Bokorm to odpowiednik naszego mola książkowego, co to pochłania książki bez opamiętania (bok - książka, orm - robak, także ten "zjadjący" książki). Drugie określenie jest zaskakujące. Lesehest to "czytający koń", a konia nijak nie mogę skojarzyć z zamiłowaniem do książek.

Zaczęły się mrozy. Powietrze znad fiordu coraz ostrzejsze. Czasem masz wrażenie, jakby setki zimnych drobniutkich kamyczków uderzało o twarz. W porze obiadu byłoby za oknem całkiem ciemno, gdyby nie światło lamp na drodze przed domem. Także okoliczne wyspy biorą udział w tym wieczornym spektaklu. Ich światła mienią się długo, długo, niektóre całą noc. I nie ma wątpliwości - mole książkowe takie długie zimowe wieczory lubią najbardziej.

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz