brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

poniedziałek, 10 grudnia 2012

(121) "Kiedy noce stają się długie" - "Når nettene blir lenge"

Już mam się kłaść spać, gdy w tv pojawia się migawka filmu. Norweski film, a na ekranie widzę Zamachowskiego. No to szybko sprawdzam aktualny program tv i okazuje się, że za chwilę będę miała okazję w norweskiej telewizji spotkać polskich aktorów w obrazie z 2000 roku "Når nettene blir lenge". Obok Zbigniewa Zamachowskiego zobaczę nestorów polskiej sceny - Jerzego Nowaka i Wiesławę Mazurkiewicz.
W telewizji typowy świąteczny przekładaniec. Reklamy, muzyka, programy kulinarne i filmy - w dużej części dotykające tematyki Bożego Narodzenia. Większość w lekkim, chciałoby się rzec, niewymagającym wysiłku odbiorcy, tonie. Ale ten film jest inny.

Wieczór wigilijny. Wynajęta hytta w górach, a w niej trzypokoleniowa rodzina. Rodzice, kilkoro ich dorosłych dzieci i wnuki. Zięć jest Polakiem. Jego rodzice przyjechali z odległej Polski, by spotkać się z nową rodziną syna. Mają to być piękne święta, w rodzinnej atmosferze, ze wspólnymi śpiewami i tańcem wokół zielonego drzewka.

A tu zgrzyt za zgrzytem - wieprzowina w wigilię (ribbe), dziwna grzybowa zupa, którą trzeba tak długo gotować, psia sierść wywołująca ataki u syna astmatyka.
I alkohol, który sprawia, że rozmowy zaczynają zbaczać w obszary, które najchętniej skrzętnie ukrywa się w czeluściach niepamięci. Do tego klaustrofobiczna wręcz ciasnota.

Jest drzewko, jest norweska flaga i matka ubrana w bunad. Ale to zbyt mało. Spod płaszczyka uszanowania tradycji wypełza cała powierzchowność i iluzoryczność tego, co ma być stałe, co ma budować i scalać, a co prowadzi do destrukcji.
Film to szereg poruszających scen, niełatwych w odbiorze. Pewnie trochę przerysowanych. Rozmowa przy stole. Rozmówcy zaczynają odwoływać się nie tylko do słownych argumentów. Robi się niebezpiecznie. W tym czasie matka spokojnie wychodzi przed dom, by spotkać się z kolędnikami. Uśmiecha się do nich, poprawia bunad. Bo taka jest tradycja. Kolędnicy nie zobaczą, że za drzwiami rozgrywa się dramat.

"Når nettene blir lenge" to film ciężki, odsłaniający to, co kryje się pod fasadą szczęśliwej, dostatniej Norwegii. Bohaterowie żyją w najzamożniejszym kraju świata, cieszą się dobrobytem, swobodą i niezależnością, o jakich inni mogą marzyć. Piękną, dziewiczą naturę mają na wyciągnięcie ręki. I najlepsze z możliwych perspektywy na przyszłość.

Tylko czy to wystarczy, by być szczęśliwym?

***

Dziś czyjeś urodziny. Gratulerer med dagen!
A w Oslo wszystkie służby postawione na baczność. Kanały informacyjne zdominował jeden temat. Nobla będą wręczać i trochę (albo nawet nietrochę) obawiają się, co przyniesie ten dzień. Oby służby rozeszły się w spokoju, tak jak się zeszły.
I niech mają spokojne święta.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz