brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

poniedziałek, 6 maja 2013

(156) Blåtur

W czasie lunchu koleżanka opowiada, że firma męża organizuje w najbliższy weekend blåtur. I że organizatorzy chodzą, szepczą coś do siebie i tajemniczo się uśmiechają. Widząc, że wszyscy poza mną orientują się w temacie, pytam, cóż to takiego ta tajemnicza blåtur. Dodam, że po norwesku: blå - niebieski, tur - wycieczka, wyprawa.

O czymś takim w życiu nie słyszałam! Otóż uczestników wyprawy informuje się tylko o godzinie i miejscu zbiórki. Cel wyprawy to jedna wielka niewiadoma. Pakujesz się i nie wiesz, czy przyjdzie ci nocować w hotelu, schronisku, na promie czy łodzi. Podróżuje się najczęściej kilkoma środkami transportu. Nie trzeba się obawiać, że czeka nas jakieś survivalowe szaleństwo. Dla organizatorów najważniejszy jest element zaskoczenia i to, żeby wszyscy podróżnicy dobrze się bawili.

***

Podobno w niektórych firmach w Polsce organizuje się cykliczne wyjazdy w jedno, ulubione przez szefostwo miejsce. Taki wyraz troski o pracowników. Elementu zaskoczenia brak. I wszyscy bawią się świetnie.
Zwłaszcza organizatorzy.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

2 komentarze:

  1. Nawet więcej, organizatorzy bawiliby się tym lepiej,gdyby udało im się uniemożliwić dobrą zabawę niektórym pracownikom. Chodzi chyba o dodatkowe atrakcje. Jeden z moich byłych uczniów, od kilku lat mieszkający na emigracji, stwierdził, że tam chce się żyć i pracować, bo tam nie podcina się skrzydeł ludziom za to, że chcą pracować. Smutne.
    Pozdrawiam i tylko miłych chwil życzę
    Gosia S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gosiu, żyję tym, co tu i teraz. A w takie historie o ustawianych wyjazdach aż się wierzyć nie chce. To chyba jakaś miejska legenda;)

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń