brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

poniedziałek, 30 września 2013

(180) Wszystko już jasne - tworzenie rządu w Norwegii 2013

Koniec wielodniowego wróżenia z fusów i spekulacji na temat tego, czy rząd będą tworzyć cztery, trzy czy dwie partie. Ta sprawa zdominowała norweskie media w ostatnim czasie.
Przed chwilą zakończyła się konferencja prasowa. I wiemy, że rząd będą tworzyły TYLKO dwie partie: Høyre i Frp. Po długich rozmowach czterem niesocjalistycznym partiom nie udało się znaleźć kompromisu w niektórych sprawach. Venstre i KrP nie zdecydowały się zasiąść w ławach rządowych, jednak deklarują współpracę z nową władzą.

Szacunek dla tych, którzy odrzucili podane na tacy rządowe stołki. Wyznawane wartości okazały się ważniejsze niż kariera.
Szacunek dla wszystkich czterech stron za umiejętność rozmawiania o trudnych sprawach bez szarpaniny, z poszanowaniem każdego z partnerów.
I szacunek dla wielkich przegranych - tych, którzy władzę właśnie oddają - oni nie triumfują, nie wykrzykują: Chcieliście władzy i nie umiecie się dogadać.
Oni po prostu taktownie milczą.

***

Gonią całą bandą za nimi trzema. To się nazywa jentejakt! One uciekają, ale po dziewczyńsku mają nadzieję, że w końcu chłopcom uda się je złapać. Taka przedszkolna zabawa w kotka i myszkę. Plac zabaw jest ogromny, a i schowac się jest gdzie.
Mały J robi za szefa polowania. Spocony jak nieboskie stworzenie przystaje, łapczywie łąpie oddech i wrzeszczy co sił w płucach:
Ja już nie rządzę! Ja już nie rządzę!
I z wyrazem ulgi na twarzy kładzie się na trawie.

Oj, dzieckiem być, dzieckiem być!

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

wtorek, 24 września 2013

(179) What does the fox say?

M podsyła mi link. Norweski zespół, może słyszałaś? Tak, słyszałam. What does the fox say - piosenka żart i poważne lub mniej poważne rozmowy na jej temat. Media dostrzegają nieoczekiwany międzynarodowy sukces klipu i, co za tym idzie, wykonawców piosenki. Oglądam ten klip i myślę: Skąd ja znam tych gości? No i już wiem! To bracia Ylvisåker prowadzący popularny tolkshow I kveld med Ylvis (TVNorge, wtorek, czwartek, 21:30).

Mały E - największy wśród skrzatów elegant: koszula, sweter w serek, kapelusik i ciemne okulary. To ten sam E, który na moich oczach stawiał pierwsze kroki. Teraz robi za przedszkolnego dżentelmena. Podchodzi do mnie na podwórku, zadziera głowę i mówi: Ve du ka? E he slutta med tuten! O e ve ka reven sei me! (Wiesz co? Skończyłem ze smoczkiem! I wiem też, co mówi lis!)
Taka kruszyna, a już wie, co mówi lis! To się nazywa siła medialnego rażenia!

***

Mały E mówi dialektem:
Ve du ka? E he slutta med tuten! O e ve ka reven sei me!

Ta sama wypowiedź w "książkowym" bokmålu (jakiego nauczysz się np. na kursie):
Vet du hva? Jeg har sluttet med smokken! Og jeg vet hva reven sier også!




Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

poniedziałek, 23 września 2013

(178) Tak sobie wyobrażam Kielce, czyli kolejny polski akcent w Geiranger (lato 2013)

Czekamy na prom z Geiranger do Hellesylt. Przed nami rejs po tym ponoć najpiękniejszym fiordzie, perle norweskiej natury. Kto się do nas wybiera, może brać za pewnik, że tę drogę przemierzy. Teraz są z nami O i M. Gdy byliśmy tu po raz pierwszy przed kilku laty, fiord zdawał się ponury, przytłaczający. Deszcz walący bezlitośnie po twarzy, wiatr szarpiący nas za ubrania i dotkliwe zimno. Teraz, w to sierpniowe popołudnie, cieszymy się ze słonecznej pogody bardziej niż z wygranej na loterii. Podczas ubiegłorocznego rejsu po Geirangerfjorden, wypatrzyliśmy turystę dzierżącego w ręce reklamówkę z Biedronki (LINK). Dziś kolejny polski akcent.
W kolejce do promu obok naszego auta stoi autobus z Kielc. Mnie oczywiście od razu przypomina się Piwnica pod Baranami i Witkacowski obraz Kielc, więc nucę pod nosem: Tak sobie wyobrażam Kielce. Znam jedną świetną dziewczynę z Kielc, która na pewno zaręczy, że Witkacego wyobrażenie o jej rodzinnym mieście to stek bzdur. Czyż nie tak, Grażko?
Powstrzymywana przez Renifera, nie ulegam pokusie i nie wybieram się podyskutować z rodakami. A nawet gdybym się wybrała, to z rozmowy nici. Z autobusu zaczynają się bowiem wyłaniać pasażerowie, o których na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że nie są Polakami. Ba! Oni nie są na pewno Europejczykami!
Ot, zagadka.

Czekam w napięciu na następną wyprawę do Geiranger. O kolejnych polskich akcentach na pewno doniosę.




Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

środa, 18 września 2013

(177) Mahoniowa M

Spotkanie w domu koleżanki. Nie-Norweżkami jesteśmy my dwie: M o skórze ciemnej jak gorzka czekolada i ja. M nie jest gorzka. Wręcz przeciwnie - jest przesympatyczna! Siedzi wyprostowana, dłonie na kolanach, burza włosów na głowie. Gdy włącza się do rozmowy, unosi przekonująco brwi. Mówi wolno, waży słowa. Spokój, jakieś wewnętrzne ciepło, które wręcz z niej promieniuje.
Mahoniowa M.

Na sofie siedzi z nami L, przedsiębiorcza Norweżka, jak się za moment dowiemy właścicielka firmy świadczącej usługi porządkowe.
Mahoniowa M:
Ooo! Masz firmę porządkową! Czy mogłabym mieć do ciebie prośbę?
L kręci głową i wypala protekcjonalnie:
Ale ja jestem przeciwna pracy na czarno, to nielegalne. Na pracę na czarno u mnie nie licz.

Ciężka chmura niezrozumienia zawisła nad nami. Cisza, co krzyczy.
Świece na stole, połyskujący za oknem fiord, zapach jabłkowego placka - wszystko na nic.
Czar prysł.

Mahoniowa M uśmiecha się:
Oj, wybacz, chyba mnie źle zrozumiałaś. Ja nie chcę pracować u ciebie. Nie chcę pracować u ciebie na czarno. Mówi wolno, spokojnie lecz dobitnie. Gdy wypowiada słowa NA CZARNO, gładzi delikatnie swoją ciemną dłoń.
I jeszcze wolniej, nadal promiennie uśmiechnięta dodaje:
Chciałam, żebyś to TY pracowała dla mnie. Szukam kogoś, kto generalnie wysprząta mi dom.


Przykro mi, Mahoniowa M, że stałaś się ofiarą stereotypowego myślenia.
I cieszę się, że Cię poznałam.

***

Dla jasności: Jestem zdecydowaną przeciwniczką czarnego zarobkowania.
Przeciwna też jestem wsadzaniu ludzi w szufladki.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

poniedziałek, 9 września 2013

(176) Wybory 2013

Norwegowie dziś wybrali.
Sprawa jest trochę skomplikowana. Najwięcej głosów w wyborach uzyskała obecnie rządząca partia - Arbeiderpartiet. Nie oznacza to jednak, że Jens Stoltenberg będzie premierem przez kolejne cztery lata. Partia Pracy nie zdołała razem z koalicjantami uzyskać większości w parlamencie. Drugi w wyborach wynik uzyskała prawicowa partia Høyre. I to ona będzie tworzyć rząd z Erną Solberg na czele. Niebieska koalicja, jak się tu ich nazywa, może się poszczycić dostateczną liczbą miejsc w sejmie.
Jest jeden mały kłopot. Czy aby niebiescy koalicjanci są we wszystkich kwestiach zgodni? W przedwyborczych debatach zdarzały się spore rozbieżności w poglądach na niektóre sprawy. Twardy orzech do zgryzienia przed nową panią premier. A oczekiwania wyborców wobec nowego rządu wysokie! Wielu Norwegów nie skorzystało z przywileju głosowania. Nam Polakom też nie zawsze po drodze do urn, gdy nastaje czas wyborów. Różnica jest taka, że niegłosujący Polacy mruczą pod nosem: I tak polepszyć się nam nie może! (i w tym absolutnie się z nimi nie zgadzam), podczas gdy niegłosujący Norwegowie stwierdzają: I tak pogorszyć się nam nie może! (a tu zaprzeczyć nie śmiem).

Obejrzeliśmy wieczór wyborczy. Trochę pokibicowaliśmy. Wielkich emocji nie było.
Bo tak sobie myślę, że tu w Norwegii spory polityków sobie, a spokojne życie sobie.
I tego się trzymamy!

***

Dzieci w przedszkolu urządzaja od czasu do czasu polowanie na dżdżownice. Im dłuższa, tym lepsza. Pytam dziś małą C, co planuje robić, jak wyjdziemy na dwór. A ona na to bez zastanowienia: Oss skal drepe og ete mark! (Zabijemy i zjemy robala.) Zamurowało mnie. C zaczyna się po swojemu śmiać i przewracać oczami. Bare tuller! - dodaje.
Takie żarty trzymają się moich skrzatów.

(Małe wyjaśnienie. W naszym przedszkolu, jak zresztą na niemal całej wyspie, mówi się dialektem. Zaimek osobowy "my" dla tubylców to "oss", a nie znane nam z bokmåla "vi".
Poproszono mnie, bym mówiła raz tak, raz tak. Dla dzieci to ważne, by miały kontakt z różnymi odmianami języka, bo tu przez całe życie z taką różnorodnością będą miały do czynienia.)


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa