brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

środa, 10 grudnia 2014

(198) Nobliści Moser i Moser - uśmiecham się na ich widok

Źródło zdjęcia: smp.no

Dziś Państwo Moserowie czyli May-Britt Moser i Edvard Moser przyjęli z rąk króla Szwecji Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny. Przedmiotem ich badań są komórki nerwowe odpowiedzialne za orientację w przestrzeni. On urodzony w Ålesund, ona w Fosnavåg. Oba miejsca nam znane i bliskie. Choć mieszkają w Trondhaim, nie uciekli od swojego sunnmørskiego dialektu. Słucha się ich, jak naszych współwyspiarzy. To nasi, chciałoby się rzec. Nie mogę oderwać się od powtarzanych w TV relacji. Ona, żywiołowa z natury, musi dziś poskramiać swój temperament i podołać nakazom etykiety. Pamiętam, jak na wieść o przyznaniu nagrody skakała z radości i chichrała jak mała dziewczynka. A on sprawiał wrażenie kogoś, na kogo sława spadła ja grom z jasnego nieba. Żadnych póz czy wydumanych wypowiedzi. I właśnie ten brak bufonady sprawił, że pokochała ich cała Norwegia.

Dziś skromność, pokora i bezpretensjonalność.
Chylę czoła.

Czy parę lat temu mogłam przypuszczać, że będę słuchała wypowiedzi Noblistów mówiących w jednym z mnóstwa norweskich dialektów?
Może mogłabym przypuszczać. Dziś słucha ich cały świat.
Ale, że mogłabym ich zrozumieć, to z pewnością nie przyszło by mi do głowy.

***
Dziś mamy też inny powód do świętowania.
Gratulerer med dagen!

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

niedziela, 23 listopada 2014

(197) Urke


Dziwnie znajoma wydała mi się nazwa miejsca , które mieliśmy odwiedzić. Urke, Urke, Urke – chodziło mi po głowie - choć nie przeceniam ruchu myśli, o nie:) (dozgonny podziw dla Herberta)

Do Urke wybieramy się hurtigrutą. Pogoda wymarzona. Mimo chłodu - słońce, wiatr, co nie chce dokuczyć i doskonała widoczność. Na Urke dopływamy łodzią, która kursuje między hurtigrutą a osadą. Na łodzi siedzimy obok nich.
Oni - wpatrzeni w siebie niczym nastolatki. Uśmiechnięci, tryskający życiem. Oboje po pięćdziesiątce. Oboje w śmiesznych czapkach. Wełniane kamizelki, ocieplacze na nadgarstkach i grube skarpety nasunięte na spodnie. Ona ma plecak od Sparebanken Møre. Tak, szparuje się w banku na przyszłą emeryturę albo na wakacyjne szaleństwa - myślę.
Śmiejemy się, żartujemy. My fotografujemy to, co za oknem. Ona pstryka fotki tylko jemu. J. ośmielona rozluźnioną atmosferą wyrzuca z siebie: Mój ukochany mnie by fotografował, a nie ja jego! Na co ona, ta w grubych skarpetach, odpowiada, łagodnie się uśmiechając: A gdyby to miały być jego ostatnie zdjęcia? Trawię przez chwilę to, co powiedziała, zanim dotrze do mnie sens jej słów.

Urke to wieś w gminie Ørsta. Jesienią można dopłynąć tu hurtigrutą. Osadę zamieszkuje nieco ponad pięćdziesięciu mieszkańców. Dzieci do szkoły dowozi się łodziami. Na zakupy trzeba wybrać się kawał drogi wodą albo lądem. Do lekarza daleko. Do wielkiego świata daleko. Ciężkie życie, ktoś by rzekł.
Ale jak się spojrzy na otaczające niczym matczynym ramieniem sunnmørskie Alpy (Sunnnmørsalpene), to niedogodności przestają się liczyć.

Tak, niedogodności przestają się liczyć.
I ja, po trzech latach pod norweskim niebem, mogę powiedzieć, że czasami widzę tu i ówdzie to, co uwiera i trochę dokucza.
Ale summa summarum, po rozważeniu, co za i co przeciw - niedogodności przestają się liczyć!

Cudne jest Urke!!!




***

A to Urke,co mi tak po głowie chodziło, to Urke LINK Gawlińskiego, którego pasjami słuchałam wieki temu!


Czekaj na wiatr, zjawi się sam
Wykorzystaj tę chwilę
Może Cię spotkać w środku dnia
Nie trać wiary w marzenia

(Wilki)


***

Wyszperane w necie:
Co znaczy Urke?
Urke to chyba brat Baśki!


(kto słucha/ słuchał Wilków, to wie)



Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

niedziela, 24 sierpnia 2014

(196) Zero stresu

Trollstigen, lipiec 2014

Ten napis po polsku pojawił się tu niedawno. Oddaje klimat miejsca bezbłędnie.


Jak byłam mała, najlepiej smakowały lody od Duchoniowej. Biegło się do skrytego w cieniu drzew niewielkiego budyneczku sąsiadującego z miejską biblioteką i czekało cierpliwie w kolejce po TE lody.
W drodze z lodziarni do domu smakowało się loda powolutku. Pamiętam, jak liczyłam kroki. Siedem kroków i LIZ, siedem kroków i LIZ. Mistrzostwem było dotrzeć do domu z resztką wafelka w ręku.
Takie po dziecięcemu dozowane szczęście.

Dziś, po ukończeniu słusznej ilości lat, postanawiam z niczym się nie spieszyć.
Po dziecięcemu dozować szczęście. Sobie i innym.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

niedziela, 22 czerwca 2014

(195) O jonsoku i europaletach

Żródło zdjęcia: smp.no

Noc kupały - czyli po norwesku jonsok (LINK). Słynny ålesundski Slinningsbålet płonie zawsze w sobotę poprzedzającą noc świętojańską.
Ten jonsokowy stos zbudowano w tym roku z dziewiętnastu tysięcy europalet. W Sunnmørsposten pojawił się jakiś czas temu apel budowniczych - ochotników o pomoc w tym żmudnym zadaniu. Miesiące pracy, układania tych tysięcy palet jedna po drugiej. Na koniec trzeba się wdrapać na wysokość trzydziestu trzech metrów,by położyć ostatnią paletę.
Ogień strawił wszystko w kilka godzin.

TU (LINK) film o rekordowym ślinningsbålet z 2010 roku.

***

T, gości od kilku dni amerykańskich studentów. Za sypialnię służy im stabbur, w którym postawiła łóżka zbudowane z ... europalet.
Wszystko pięknie upyntowała - powiedzieć ozdobiła byłoby nie na miejscu;) Chodniki, narzuty, wiekowe skrzynie, lampy i świeczniki. Atmosferę dopełnia ten cudny zapach starego, olejowanego wielokrotnie drewna, które pamięta czasy jej pradziadków. Te ściany zapewne wiele słyszały.
Tuż przed przyjazdem Amerykanów T. zapala świece. Bo przecież musi być koselig! A w nocy spać nie może, bo z okien sypialni widzi, że w stabburze świece płoną nadal, a stabbur przecież drewniany. Gościom przeszkadzać nie chce.
Ciekawe, co ma do powiedzenia na temat tych tysięcy palet, które wczoraj strawił ogień. Jej kreatywność nie ma granic, więc z pewnością paletowa przygoda na kleceniu łóżek się nie skończy.

***

A tym, co od dziś zasypiać i budzić się będę pod londyńskim niebem, mówię:
Niech się Wam, Kochani, uda!


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

czwartek, 12 czerwca 2014

(194) O priorytetach

Czekamy na lotnisku na O. i M.
W drzwiach dzielących nas od hali przylotów pojawia się rudowłosa kobieta. W obu rękach wypchane po brzegi czerwone torby z duty free. Kilka kroków i nagle - wielkie plaaask. Upadając, próbuje ratować to, co pobrzękiwało przed chwilą w torbach. Mężczyzna w kraciastej koszuli podbiega do niej, zbiera torby.
I z ulgą w głosie oznajmia po polsku:

Na szczęście nic się nie pobiło!

Kobieta podnosi się niezgrabnie. Dziękuje po norwesku.
Życie!


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

środa, 4 czerwca 2014

(193) O blogu

Miałam plan,by mój blog był kameralnym miejscem odwiedzanym przez bliskich mi ludzi. Nie tylko tych, których znam z pozablogowego życia.
Grono czytelników rośnie - zupełnie niespodziewanie i ku mojej wielkiej uciesze. Poznaje Was dzięki Waszym komentarzom, widzę podobną do mojej wrażliwość. Świadomość, że komuś poza mną to moje pisanie się przydaje, daje mi ogromną satysfakcję!

Blog to moja nisza w cyberprzestrzeni tu i teraz.
Blog to ślad po mnie kiedyś, gdy mnie nie będzie.

Dlatego nie upubliczniam swoich danych. Nie zawsze odpowiadam na pytania, jakie pojawiają się w komentarzach. Bo wiele informacji o życiu w Norwegii można znaleźć poza moim blogiem. To w trosce o ekonomię słowa;)


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

wtorek, 3 czerwca 2014

(192) Justynko

Justynko, jesteś wielka!

***

Justyna Kowalczyk poinformowała świat, że od miesięcy choruje na depresję.
Mówić tak otwarcie o tej chorobie w Polsce, gdzie jest ona nadal tematem tabu, to prawdziwe bohaterstwo.
Wielu zapewne zmaga się z depresją w samotności i poczuciu opuszczenia, bo nie mają odwagi opowiedzieć o swoim smutku nawet najbliższym.

W Norwegii depresja nie stygmatyzuje. Tu chyba ludzie są świadomi, że może ona dopaść każdego, jak grypa czy wietrzna ospa.

I ciebie też.

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

sobota, 17 maja 2014

(191) 1814 -2014 Dwusetna rocznica uchwalenia norweskiej konstytucji

Źródło zdjęcia: www.smp.no (foto: Kåre Sæter)


Na początku maja przychodzi czas wietrzenia bunadów. Powiewają na tarasach i werandach, chłoną zapach morza i rześkiego powietrza. Czyszczona jest srebrna bunadowa biżuteria. Zakup bunadu to spora inwestycja - przeciętnie czterdzieści tysięcy koron. Zatem kupuje się go najczęściej raz na całe życie. Zdarza się, że "dopilonowany" bunad przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Wartość sentymentalna nie do ocenienia.
W kwietniu pojawiają się w sklepach bunady dla dzieci. Kosztują niewiele, jak na norweskie warunki.
Dlatego maluchy pozwolić sobie mogą na beztroską zabawę bez obaw, że odświętny strój się pobrudzi lub zostanie zniszczony. Bo jeśli do tego dojdzie, to rodzice na pewno kupią mu kolejny.

***

Grunnlovsdagen.
Dag for store og små:)


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

piątek, 16 maja 2014

(190) Dobre wieści

Jutro Norwegowie pomaszerują ulicami ubrani w bunady. 17 maja 2014 roku - dwusetna rocznica uchwalenia norweskiej konstytucji. Najbardziej ze święta cieszą się oczywiście dzieci. Bo po pochodzie czeka je udział w festynie, zabawy na powietrzu i łakocie. Niemal wszystkie przedszkola organizują kilka dni przed tym świętem próbny pochód. Z muzyką,okrzykami: huraaa, huraaa! i wymachiwaniem flagami.
Fontanny radości.


Od dzisiaj znacznie polepszyła się moja sytuacja zawodowa. Więcej obowiązków, większa odpowiedzialność, ale to nareszcie pewna, stała praca!
Fontanny radości.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

poniedziałek, 12 maja 2014

(189) Verden er så stor

Piaskownica. Niespełna czteroletnia C. stawia kolejne piaskowe babki. Podnosi do góry głowę. Przypatruje się dłuższą chwilę postrzępionym chmurom. Wzdycha i mówi przeciągle:
- To niesprawiedliwe - świat jest taki duży, a ja taka mała.

Oczy rosną mi ze zdumienia na taką filozoficzną refleksję.

Mała C. wraca do babek, Między jedną a drugą rzuca jakby od niechcenia:
- Ale tato to ma lepiej, bo on jest większy ode mnie!



Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

sobota, 10 maja 2014

(188) O kierowcach refleksje w drodze do Alnes

Popołudnie. Jedziemy na naszą ulubioną plażę w Alnes. W drodze pokonujemy dwa tunele - Godøy tunnelen i Alnes tunellen. Pierwszy z nich ciemny i ponury, a drugi klaustrofobicznie wąski. Bo w Alnes tunellen droga jest jednopasmowa! Za każdym razem, gdy pojawia się jakiś samochód jadący z naprzeciwka, Renifer wjeżdża w zatoczkę, aby umożliwić mu przejazd. Trudno, moim zdaniem, oszacować odległość. Dobre oko ma Renifer. Dla niedoświadczonego kierowcy jazda takim tunelem to katorga.

W miniony czwartek 8 maja otwarto Trollstigen. Po raz pierwszy w historii droga dostępna jest tak wcześnie - już na początku maja. To zasługa niezwykle łagodnej zimy. I tu, podobnie jak w ponurych godøyskich tunelach, kierowca musi wykazać się refleksemi i opanowaniem.

A jak mowa o refleksie i panowaniu nad kierownicą, to trzeba wspomnieć o wydarzeniu, które niedawno zdominowało media. Otóż jeden z wybitnych norweskich sportowców - Petter Northug - spowodował ostatnio wypadek samochodowy. A zanim wsiadł do samochodu, pił alkohol. Pocieszają go Norwegowie w tych "ciężkich chwilach" i już widzą go jako zwycięzcę w kolejnych zawodach. Telewizja pokazuje wyniki ankiety - niemal siedmiu na dziesięciu Norwegów rozgrzesza sportowca, bo... widzą jego skruchę. Dziwne to w kraju, gdzie tak surowo karze się za najdrobniejsze przewinienie na drodze. Dotychczas powtarzałam jak mantrę, że cały świat powinien brać przykład z ostrożnych i rozsądnych norweskich kierowców. A tu taki klops!

Jedziemy tunelem. Na szczęście ani Renifer, ani jadący z naprzeciwka (taką mam przynajmniej nadzieję) nic dzisiaj nie pili.

***

Słoneczne, morzem i trawą pachnące, dające radość i energię - takie dziś było Alnes!


***
Skrzaty donoszą, że w Barcelonie cieplutko. A może to tylko takie skrzacie ambaje?
;)



Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

poniedziałek, 31 marca 2014

(187) Prawie metr radości


Renifer wypróbował wędkę do połowu z łodzi.
Zapowiada się niezły maraton kulinarny. Fiskekraftu muszę nagotować z tego, co do zamrażarki się nie zmieści. Tylko skąd ja taki wielki gar wytrzasnę?

Kiedyś nasi znajomi z akademika niechcący upolowali na drodze sarnę.
- Trzeba będzie to mięso ugotować - powiedział jeden, po inżyniersku skracając myśl.
- Ale skąd my taki wielki gar wytrzaśniemy? -odparł drugi.
Śmiechu było co niemiara.

No to powtórzę: Skąd ja taki gar wytrzasnę?

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

piątek, 28 marca 2014

(186) Både sjenert og utadvendt

Dziś Jens Stoltenberg poinformował oficjalnie, że opuszcza norweską politykę. Ale z oczu go nie stracimy. Od 1 października przejmie obowiązki sekretarza generalnego NATO.

Oglądamy konferencję prasową. Erna gratuluje Jensowi, Jens dziękuje Ernie. To, że całkiem niedawno stali po przeciwnych stronach w wyborczej gonitwie, nie ma teraz znaczenia.
Tej umiejętności traktowania się z szacunkiem bez względu na różnice poglądów można się od nich uczyć.

Ujmujący jest bezpretensjonalny sposób bycia Jensa Stoltenberga.
I ten chłopięcy uśmiech.
Słyszę jak tuż po konferencji jeden z jego kolegów mówi:
Jens er både sjenert og utadvendt.

I moim zdaniem trafił w sedno.

***

sjenert - nieśmiały
utandvendt - ekstrawertyczny, łatwo nawiązujący kontakty, otwarty

***

Pewna kochana osoba podjęła ważną decyzję.
Osoba, o której mogę powiedzieć, że podobne jak Jens jest både sjenert og utadvendt.
Powodzenia w nowym miejscu!

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

niedziela, 2 marca 2014

(185) Tutaj jest miło

W czasie wczorajszej rozmowy z K naszła mnie taka refleksja:
Norwegowie zachowują się, jakby żyli na innej planecie. Dobrobyt wyposażył ich w umiejętność niedostrzegania tego, co burzy ład i harmonię ich spokojnego świata.

A mnie zjada niepokój. Jak im wyjaśnić, jakie obawy miewają ludzie spoza tej idyllicznej krainy?
Jak opowiedzieć o czasach, gdy niemal samotnie trzeba było podnieść się z niesprawiedliwości przy milczącej zgodzie pozostałych postaci dramatu?

A dziś? Jak opowiedzieć im o tym niepokoju?
O pokój.

Patrzę za okno: spokojny fiord, odpływ, co pozwala się wyłonić spragnionym słońca kamieniom i łodki, co suną w nieznane.
Niemal słyszę Haneczkę Banaszak:

W moim magicznym domu...

Tutaj nikt z nikim się nie liczy,
gazet nie czyta, plotek nie słucha.
Tutaj jest miło i przytulnie,
chociaż na świecie zawierucha.

***
A Ukraina? Ukraina jest przecież tak daleko.

Reniferowa

sobota, 1 lutego 2014

(184) Zdjęcia i bunad

Dni coraz dłuższe, postanowiliśmy bardziej aktywnie spędzać weekendy.
Dziś wybraliśmy się na Signalen (231 m n.p.m). Spotkana po drodze Norweżka informuje nas, że na trasie tłum ludzi (Det kryr av folk her i dag!). Uśmiechamy się na te słowa. I nie oczekujemy tłumu. Mijamy łącznie kilkanaście osób, w tym moją koleżankę z pracy - zawsze uśmiechniętą M. Jeśli to jest tłum, to jak nazwać uciśniętych jeden za drugim turystów wdrapujących się na Tarnicę?
Jest słonecznie. Mroźne, rześkie powietrze. Takie powietrze mogłabym jeść łyżkami. Doskonała widoczność. Strumienie wzdłuż trasy skute lodem, a trawa wyschnięta na wiór. Od wielu dni utrzymuje się bezdeszczowa pogoda. Co kilka dni słyszymy o kolejnych pożarach. Wiatr bawi się ze strażą pożarną w berka. W ciągu kilku tygodni spłonęło wiele domów. Nikt nie ucierpiał. Fizycznie. Bo z cienia po takim doświadczeniu pogorzelcy wychodzić będą latami. Oglądam wiadomości. Młoda dziewczyna z zagrożonego pożarem domu zabiera zdjęcia i bunad. Dzwoni do nieobecnej akurat w domu matki z informacją o ewakuacji. Wracają do Lærdal po kilku dniach, by zobaczy, że z ich domu pozostały zgliszcza. Kilkadziesiąt domów strawił ogień.

Może to niestosowne, ale przy całym ogromie tragedii, najbardziej poruszyła mnie ta dziewczyna - jej ocalone zdjęcia i jej ocalony bunad.

***

Bunad to norweski strój narodowy. Każdy region ma oczywiście swój wariant. Bunad towarzyszy Norwegom w ważnych chwilach życia. Konfirmacja, ślub, różne uroczystości rodzinne, święta państwowe i kościelne.

***

Kilka migawek z dzisiejszej wyprawy na Signalen:


Cudna, cudna, cudna jest Norwegia!

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

środa, 1 stycznia 2014

(183) Do celu

Platforma widokowa na Trollstigen - lato 2013.
Wbrew pozorom - fotka bardzo na temat.


Pierwsza rodzinna Wigilia w Norwegii za nami. Dzieci wracają do Polski. Podróż z Ålesund do Krakowa z przesiadką w Oslo ma trwać niecałe pięć godzin.

A było tak:
Pierwszy samolot psuje się tuż przed startem, już na pasie startowym. Czekanie na kolejny "zastępczy" samolot i nadzieja, że ten z Oslo do Krakowa poczeka na spóźnionych podróżnych. Niestety, nie zaczekał. Przewoźnik proponuje nocleg w hotelu w Oslo i lot do Krakowa następnego dnia. Nieplanowany dzień spędzony w stolicy kraju fiordów, zwiedzanie miasta.
Następnego dnia, w Sylwestra, niesprzyjająca pogoda (a ja się domyślam, że to krakowski smog) uniemożliwia lądowanie w Krakowie. Samolot zostaje przekierowany do Katowic. Niestety, wysiąść w Katowicach nie można. Po oczekiwaniu ubarwionym zwiedzeniem kabiny pilota (była jedna odważna, co o to poprosiła:)), samolot szybuje w kierunku rodu Kraka.
I tak po dwóch dniach tułaczki nasze dzieci dotarły do celu.
I to się liczy.

***

Na ten kolejny rok:

Czasem kluczyć trzeba w drodze do prostych rozwiązań, a cel, choć zdaje się odległy, może być tuż tuż.
Wytrwałości w drodze do celu!
Tego Wam i sobie życzę.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa