poniedziałek, 12 listopada 2012

(108) Znów się dziwię

Mroźna zima 1986 roku. W jednym z wrocławskich szpitali otwiera oczy zadziwiona światem kruszyna. Nasza kruszyna. Śnieg przykrywa panującą w tym czasie szarzyznę. Szare domy, szare ulice, szarość na sklepowych pólkach. Jak puścić to nowe życie w taki szary świat?

Noc sylwestrowa. Jeszcze w szpitalu. Foliowa torba, w niej kompot z jabłek - panaceum na wszelkie szpitalne niedogodności. Na oddział wejść nie można, więc wciągam tę torbę przez okno za pomocą uwiązanego do niej sznurka. I patrzę w dół na zmarzniętego na kość Renifera.

Tej samej nocy we wrocławskim klubie "Jazz Klub Rura" bawi się młoda Norweżka. Kolorowa jak ptak. Później powie, że to jej najlepszy sylwester ever!

Dziś spotkałyśmy się w Ålesund. Wrócił Wrocław, sylwestrowa noc, moja niepewność jutra i jej szampański humor. Czyż mogłam wtedy przypuszczać, że kiedyś spotkam tego barwnego ptaka pod dalekim norweskim niebem?
Mały ten świat.

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz