Tu lubię wędkować.
Wczoraj wróciliśmy z kilkoma sztukami w wiaderku. Największy znany mi rybopożeracz miał dzisiaj ucztę. Do niego to nawet ryba uśmiecha się z patelni;)
Za trzy dni popróbujemy dorsza smażonego w zalewie słodko - kwaśniej (co najmniej tyle ryba musi się marynować). Przepis znalazłam w sieci. Mam nadzieję, że ten kulinarny debiut nie okaże się niewypałem.
Z dzisiejszej wyprawy na ryby nici. Wypadałoby za Starszymi Panami zaśpiewać:
Choć w dali niebo jeszcze się niebieszczy,
smutny deszczyk
sobie mży.
Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz