poniedziałek, 23 września 2013

(178) Tak sobie wyobrażam Kielce, czyli kolejny polski akcent w Geiranger (lato 2013)

Czekamy na prom z Geiranger do Hellesylt. Przed nami rejs po tym ponoć najpiękniejszym fiordzie, perle norweskiej natury. Kto się do nas wybiera, może brać za pewnik, że tę drogę przemierzy. Teraz są z nami O i M. Gdy byliśmy tu po raz pierwszy przed kilku laty, fiord zdawał się ponury, przytłaczający. Deszcz walący bezlitośnie po twarzy, wiatr szarpiący nas za ubrania i dotkliwe zimno. Teraz, w to sierpniowe popołudnie, cieszymy się ze słonecznej pogody bardziej niż z wygranej na loterii. Podczas ubiegłorocznego rejsu po Geirangerfjorden, wypatrzyliśmy turystę dzierżącego w ręce reklamówkę z Biedronki (LINK). Dziś kolejny polski akcent.
W kolejce do promu obok naszego auta stoi autobus z Kielc. Mnie oczywiście od razu przypomina się Piwnica pod Baranami i Witkacowski obraz Kielc, więc nucę pod nosem: Tak sobie wyobrażam Kielce. Znam jedną świetną dziewczynę z Kielc, która na pewno zaręczy, że Witkacego wyobrażenie o jej rodzinnym mieście to stek bzdur. Czyż nie tak, Grażko?
Powstrzymywana przez Renifera, nie ulegam pokusie i nie wybieram się podyskutować z rodakami. A nawet gdybym się wybrała, to z rozmowy nici. Z autobusu zaczynają się bowiem wyłaniać pasażerowie, o których na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że nie są Polakami. Ba! Oni nie są na pewno Europejczykami!
Ot, zagadka.

Czekam w napięciu na następną wyprawę do Geiranger. O kolejnych polskich akcentach na pewno doniosę.




Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz