środa, 2 października 2013
(181) Nic nie muszę
Kartony pełne naszego życia. Zapełnianie szaf. Stłuczony kubek, który żal wyrzucić. Moszczenie się w nowym miejscu. Trzeba dokupić garnki, talerze, sztućce.
Codzienne spotkania z ludźmi na kursie języka. Każdy z nich to inna historia. Norweskie frazeologizmy i wzruszenie - S spotyka się po latach ze swoją córeczką. Idiomy i dramat N, której ktoś norweski raj zamienił w piekło. Tak, na kursie uczyłam się nie tylko języka.
Pierwsza praca. Wciąż wymagam od siebie za dużo. Ja - nauczona, że jak się nie gna, to się nie pracuje. A tu trzeba spokojnie, spokojnie. I absolutnie ingen stress! To taki moment w życiu, gdy zaczynam czuć, że nic nie muszę.
Długie poranki. Mgła wędrująca znad jednej nad drugą wyspę. I na kolejną.
Pokrzykiwania mew. Przeciągła syrena i słowa Renifera: Hurtigruta kommer fra Geiranger. Poranne zachwyty w drodze do pracy. I w pracy zachwyty dziećmi. Niekończącą się opowieść mogłabym o nich pisać.
Radość ze spotkań z dziećmi. Naszymi dziećmi.
I łza, co czasem spać nie daje.
Ale kto by się przejmował łzą.
***
Dziś mijają dwa lata od mojej przeprowadzki do Norwegii.
Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz