wtorek, 12 lipca 2016
(222) Synnaladsvatnet
STIKK UT! zawiodło nas dziś do Brattvåg. Przeszliśmy trasę wzdłuż
Synnaladsvatnet. Nie byliśmy tu chyba z cztery lata. Trasa zmieniła się nie do poznania. Kiedyś żwirowo - kamienista ścieżka wśród krzaków i drzew, teraz droga na tyle szeroka, że przejedzie nią auto. I oświetlenie. Tak, cała trasa usiana lampami! Zimą to chyba wymarzone miejsce dla wielbicieli nart biegowych. Poziom wody też dużo niższy od tego sprzed lat. Wydaje mi się, ze pada aż za często, ale tu tego nie widać. Wody w zbiorniku jak na lekarstwo.
Dobrze wrócić w miejsce, które przywołuje dobre wspomnienia. Tu spędziliśmy z Reniferem ostatnie wakacje przed moją przeprowadzką do Norwegii. Tu, w Brattvåg, robiłam pyszny sernik na zimno z własnoręcznie zebranymi malinami i tu uczyłam się norweskiego na miesięcznym intensywnym kursie pod czujnym okiem kochanej E. Lata minęły, a serce nadal szybciej bije, gdy zbliżamy się do Brattvåg.
W drodze powrotnej udało mi się namówić Renifera na krótki postój w naszym ulubionym miejscu do wędkowania. Zaczęło kropić, a my bez kurtek. To trzeba było się spiąć. No to się spięłam i wyciągnęłam pięknego dorsza, a po chwili Renifer zaprosił na obiad (jutrzejszy) dorodną makrelę.
Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz