wtorek, 2 maja 2017
(238) Galopem do Utom fjellet
Jak się patrzy za okno lub siedzi na tarasie, mamy tropiki. Ostatnie ciepłe dni trochę uśpiły moją czujność. Wychodząc dziś z domu, kurtkę miałam zawiązaną w pasie, po przejściu kilkudziesięciu metrów ją włożyłam, a po kilkuset matrach żałowałam, że wyszłam bez czapki. Ale jakoś nie chiało mi się wracać. Zatem do Skjonghelleren i z powrotem szłam miotana porywami wiatru z rozwianym włosem i twarzą czerwoną jak Indianka. Na szczęscie miałam słuchawki w uszach i okulary słoneczne na nosie. Że też tak dałam się podejść!
O Skjonghelleren pisalam kiedyś TUTAJ.
Trzecia trasa w ramach tegorocznej akcji Stikk ut! zaliczona. Bywamy tu często, w różnych odsłonach aury, ale tak nieprzygotowana byłam po raz pierwszy. Większość trasy przemierzyłam galopem. Cóż, człowiek uczy się całe życie.
Widoki zrekompensowały wszystko. Zdjęcia robiłam telefonem, zamieszczam je bez żadnej korekty. Światło na kilku z nich jest niesamowite.
Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz