Przez pierwsze dni w pracy czułam się jak ten kot z kawału, co to nie ogarniał pustynnej kuwety. Głównie za sprawą dialektowego koktajlu, który mi tu serwują.
Ale kuweta już ogarnięta. Złapałam rytm. Wiem, co i jak.
Jest nawet czas na pobyczenie się po pracy.
A nawet na poreniferzenie.
No to właśnie leżę i reniferzę;)
I nie przeszkadza mi widok statku - widma za oknem.
Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz