niedziela, 20 maja 2012

(81) Signalen i Signaltjønna

Słońce, nareszcie słońce!
Dziś dotarliśmy na Signalen. Trzy godziny zajęło nam przejście z domu na szczyt i z powrotem. Najpierw kilka stromych podejść, z których część prowadziła przez cudownie pachnący las. Dla złapania oddechu - kilka niemal całkiem płaskich odcinków. Położone wysoko na wzniesieniu jeziorko Signaltjønna wyglądało jak wycięte z baśniowej scenografii. Mogłabym siedzieć na kamieniu i patrzeć na te cuda natury bez końca.
Nasz pies emeryt - rześki i chętny do wybryków mimo ciągłej zadyszki. Nie wzięliśmy miski na picie, więc za prowizoryczne poidło robiły złożone dłonie Renifera. Zawsze mnie wzruszają takie przejawy Reniferowo - psiej symbiozy. W notesie na verdzie - zaproszenie do częstego odwiedzania szczytu i zapowiedź nagrody za pięćdziesiąte i setne dotarcie do celu. Tak zachęca się ludzi do aktywnego wypoczynku. My jesteśmy tu po raz pierwszy. O nagrodę nie będziemy walczyć, ale na pewno odwiedzimy to miejsce wiele razy.

Dziękuję Losowi, że możemy razem ponarzekać na obolałe nogi i plecy.
W tym narzekaniu zmęczonych marszem Reniferów jest najprawdziwsze życie.






























Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz