niedziela, 23 września 2012

(95) Między nowiem a pełnią, czyli potrzeba matką...


Smutny los emigranta pozbawionego dostępu do kiszonek. W Norwegii można kupić surkål, czyli kwaśną kapustę. Jak wiele norweskich potraw - smak ma zaskakujący. Wyobraźcie sobie długo gotowaną kapustę, lekko posłodzoną i doprawioną solą, octem i kminkiem. Jadamy ją czasem jako dodatek do obiadu. Nie jest zła, po prostu inna.
Zatęskniłam za chrupiącą, soczystą kapustą. Koniecznie z dodatkiem marchwi.
I po raz pierwszy w życiu wzięłam się za kiszenie.
W sieci przeczytałam, że kiszonki najlepiej robić w czasie, gdy Księżyca przybywa.

Nie wierzę w przesądy, gusła i wróżenie z fusów.
Kapustę zakisiłam jednak między nowiem a pełnią.
I udała się taka, że klękajcie narody!

Na zdjęciu: rogal znad Hareidu zagląda nam w okna.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz