środa, 7 grudnia 2011

(44) Mikołaj sypnął śniegiem




Dzieci się cieszą, starsi może nie tak bardzo (zacznie się odśnieżanie), ale nikt nie narzeka. U nas na wsi śnieg długo się nie utrzyma, w końcu to wyspa, więc ciepło od morza robi swoje, ale im głębiej w ląd... to ho, ho! Pierwsze śnieżne dni tej zimy będą mi się kojarzyć z deficytem masła, który przeżywa obecnie Norwegia. Wczoraj w radiu na zmianę słyszałam: "Snøen har kommet!" (Nadszedł śnieg!) i "Smøret kommer snart tilbake." (Wkrótce wróci masło.)
Bo w Norwegii po raz pierwszy od wielu lat zabrakło masła w sklepach. Opowiedziałam dzisiaj w szkole o naszych PRL-owskich kartkach. Dla niektórych to równie egzotyczne jak dla mnie jedzenie potrawy, która się rusza na talerzu. A znam takich, co nie pogardzą taką strawą i nawet są gotowi sporo za nią zapłacić.
Wszyscy są zadowoleni: dzieci ze śniegu, dorośli z zapowiedzi sprowadzenia masła zza granicy, a wszyscy z widoków, które mogą zrekompensować każdą niewygodę (cóż tam dopiero brak masła). A za naszym oknem jest dzisiaj tak:






A gdy pisałam post, zrobiło się tak:



Ciekawa sprawa - w Norwegii Mikołaj nie przynosi prezentów. Nie ma też takiego zwyczaju w krajach, z których pochodzą moi znajomi ze szkoły (a są to: Tajlandia, Filipiny, Kolumbia, Brazylia, Rosja, Ukraina i Kanada).
My z Reniferem za mikołajkowy prezent uznaliśmy biały puch, którym sypnęło z nieba.
A że zaczęły się też (niezamierzone) piruety na lodzie? Mniejsza z tym.



Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz