Karl Johan gate to najbardziej znana ulica Oslo. Prowadzi od Zamku Królewskiego (Slottet) do Dworca Kolejowego (Jernbanestasjon). Położone są przy niej liczne zabytki, a wśród nich: norweski parlament ( Stortinget), Galeria Narodowa (Nasjonalgalleriet), Uniwersytet (Universitetet). Wędrując ulicą Karla Johana, chłoniemy panującą tu atmosferę. Idziemy powoli, zatrzymujemy się co jakiś czas, żeby nasysić się tym niespiesznym celebrowaniem chwili. Wielokrotnie mijamy osoby odpoczywające na ławeczkach. Jest ciepły lipcowy dzień, więc widok leżących wprost na trawie ludzi nas nie dziwi, nawet gdy leżą tuż przy gmachu norweskiego parlamenu.
Stortinget (parlament) w Oslo |
Kierujemy się w stronę Zamku Królewskiego. Po drodze zatrzymujemy się przy fontannie, chłodzimy się przy niej (powiedzieć, że dzień jest ciepły, to byłby eufemizm) i zajadamy winogrona.
Chłodu, chłodu! |
Fontanna leży w połowie drogi, jaką trzeba pokonać spod parlamentu do zamku. W odległości kilkudziesięciu metrów dostrzegamy siedzibę popularnej norweskiej gazety Aftenposten. Norweskiemu ulubowaniu prasy należy się oddzielny wpis. Pojawi się wkrótce.
Teraz kierujemy się w stronę zamku. Widać go z daleka.
Slottet - Zamek Królewski w Oslo |
Na miejscu możemy pospacerować pod najsłynniejszym norweskim balkonem. Dotychczas znaliśmy go tylko z telewizji.
Slottet - Zamek Królewski w Oslo |
Norwedzy darzą rodzinę królewską szczególnym szacunkiem.
I to właśnie z tego balkonu w czasie obchodów święta narodowego 17 maja (rocznica uchwalenia konstytucji) monarsza rodzina pozdrawia wędrujący barwny tłum świętujących Norwegów. A oni, ubrani w kolorowe, zróżnicowane regionalnie stroje naprawdę się cieszą, pozdrawiają wzajemnie, wyrażają dumę z przynależności do tej grupy. Taki tradycyjny norweski strój nazywa się bunad i wszyscy bez względu na wiek ubierają go nie tylko w dniach szczególnie ważnych dla kraju, ale także przy okazji różnych rodzinnych uroczystości czy ważniejszych imprez firmowych. Na zdjęciach wodowania statku przysłanych parę lat temu przez Renifera po raz pierwszy widziałam ludzi w takich regionalnych strojach. W Polsce takie przywiązanie do tradycyjnego ubioru widzieliśmy kiedyś na Kurpiach, gdzie kobiety maszerowały w niedzielę do kościoła w haftowanych koszulach i pasiastych spódnicach.
Niemal cały maj 2010 roku spędziłam u Renifera, więc mogłam obserwować radosną atmosferę tego dnia. Relacja z tego święta pojawi się w przyszłości jako oddzielny wpis.
Na wielkim placu przed zamkiem stoi majestatyczny pomnik Karola Jana III.
Pomnik Karola Jana III |
Tu Renifer ma okazję zachować się po rycersku. Pomaga bowiem turystce usiłującej, stojąc na jednej nodze, uwiecznić na zdjęciu wizerunek monarchy. Kule, którymi się powinna podpierać, leżą obok. Gdyby nie Renifer, skończyłoby się to dla niej chyba gipsem na drugiej nodze. Analogia do Danuśki i ratującego ją Zbyszka nieunikniona. Na szczęście obyło się bez ślubowania. Pani pokuśtykała w jedną, my w drugą stronę.
Spacerkiem okrążamy zamek i zatrzymujemy się na chwilę w zamkowym parku. Jest on naprawdę niewielki. Tu też gdzieniegdzie wylegują się spragnieni błogiego leniuchowania.
Slottsparken - park zamkowy Oslo |
Sami także byśmy się położyli, ale coś nas gna przed siebie. A konkretnie gna nas myśl o Parku Vigelanda (Vigelandsparken), od którego dzieli nas kilkunastominutowy spacer.
Wartę czas zakończyć i do Parku Vigelanda marsz! |
Kierujemy się w stronę bramy w północnej części parku. Stąd z planem Oslo w ręku rozpoczynamy spacer ulicami, które doprowadzą nas do jednego z najbardziej charakterystycznych i wyjątkowych miejsc Oslo: Parku Vigelanda.
Ale o nim w następnym wpisie.
Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa