brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

wtorek, 22 maja 2012

(82) ROTTERDAM wpływa do Ålesund

Mamy lato w maju. I słońce do późnego wieczora.
Bajkowo wygląda w słonecznych promieniach zdążający do portu Ålesund wielki statek pasażerski Rotterdam.
Ma 242 metry długości i 32 metry szerokości.
Zdjęcia zrobiłam o godzinie 22.







Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

niedziela, 20 maja 2012

(81) Signalen i Signaltjønna

Słońce, nareszcie słońce!
Dziś dotarliśmy na Signalen. Trzy godziny zajęło nam przejście z domu na szczyt i z powrotem. Najpierw kilka stromych podejść, z których część prowadziła przez cudownie pachnący las. Dla złapania oddechu - kilka niemal całkiem płaskich odcinków. Położone wysoko na wzniesieniu jeziorko Signaltjønna wyglądało jak wycięte z baśniowej scenografii. Mogłabym siedzieć na kamieniu i patrzeć na te cuda natury bez końca.
Nasz pies emeryt - rześki i chętny do wybryków mimo ciągłej zadyszki. Nie wzięliśmy miski na picie, więc za prowizoryczne poidło robiły złożone dłonie Renifera. Zawsze mnie wzruszają takie przejawy Reniferowo - psiej symbiozy. W notesie na verdzie - zaproszenie do częstego odwiedzania szczytu i zapowiedź nagrody za pięćdziesiąte i setne dotarcie do celu. Tak zachęca się ludzi do aktywnego wypoczynku. My jesteśmy tu po raz pierwszy. O nagrodę nie będziemy walczyć, ale na pewno odwiedzimy to miejsce wiele razy.

Dziękuję Losowi, że możemy razem ponarzekać na obolałe nogi i plecy.
W tym narzekaniu zmęczonych marszem Reniferów jest najprawdziwsze życie.






























Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

niedziela, 13 maja 2012

(80) Dość przyprawiania nam gęby

Sobotnie popołudnie. Szykujemy się do wyjścia na większą imprezę.
Dzwonek do drzwi. Wyglądam z łazienki i widzę przez oszklone drzwi Renifera rozmawiającego z dwudziestoparoletnim, uśmiechniętym człowiekiem. Gdy po chwili dowiaduję się, że to "polski student w potrzebie" i że Renifer dał się nabrać na taki sztuczny miód (czytaj: wspomógł go), krew się we mnie gotuje.
Jeśli taki trafi kiedyś na mnie, powiem mu, że mam dość przyprawiania nam gęby.
Gęby złodzieja, pijaka, żebraka.
Oj, nasłuchał się Renifer.

***

Mieliśmy być jedynymi Polakami na spotkaniu. A tu miła niespodzianka. Zajmujący się nami kelner to nasz rodak. Także dwudziestoparoletni i uśmiechnięty, tyle że zarabiający uczciwą pracą. Niech na norweskiej ziemi zostaną tylko tacy, za których nie będę musiała się wstydzić.

***

Moje obawy, że nie dogadam się na imprezie, okazały się całkowicie nieuzasadnione. Zaczynam się coraz bardziej oswajać z dialektami (szczególnie valderøyskim i ålesundskim). I zapomniałam już, co to klucha w gardle z obawy przed mówieniem.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

środa, 9 maja 2012

(79) Majowe rozterki

Norweska para królewska odwiedza właśnie Polskę.
Mam nadzieję, że zwiedzania Warszawy nie zakłócą im marsze i pokrzykiwania tych, co mają licencję na prawdę.

***

Mieszkam w Norwegii siedem miesięcy i siedem dni.
Dostałam właśnie nieoczekiwaną ofertę pracy i musiałam powiedzieć: "Nei, takk".
Dobrze czuć, że jestem tu potrzebna - nie tylko Reniferowi. Tym trudniej było odmówić.
Piszę, by zapamiętać ten dzień.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

poniedziałek, 7 maja 2012

(78) Russetida 2012 w rozkwicie

Sezon russowania (russetida) w pełni. Na ulice wyległy auta russów (russebiler) : najmniejsze - dla kilku osób, największe – zaadaptowane na potrzeby russetida autobusy. Praca nad wystrojem i wyposażeniem takiej wielkiej, jeżdżącej dyskoteki często trwa całą zimę. Widać, że niektórym desperacji nie brakuje, rodzice też nie żałują kasy na te ostatnie młodzieńcze szaleństwa. Bo zabawa bywa szampańska. Być może to balowanie aż do zapomnienia może tłumaczyć fakt, że w Norwegii zakończenie szkoły średniej oznacza naprawdę wejście w dorosłe życie, także w sensie ekonomicznym. Od tej chwili młodzi zaczynają sami się utrzymywać. Norweski student korzysta często z pożyczki studenckiej od państwa i pracuje. Inna sprawa, że spłacenie tej pożyczki jest proste. Tu każdy, kto ma wykształcenie i chce pracować, może spać spokojnie.
U nas na wsi oznak russowania niewiele. Widziałam dotychczas jeden russebil. Za to autobus do Ålesund zapełnia się rano ubranymi w czerwone portki russami. Gdyby nie unosić głowy, można by odnieść wrażenie, że to jakaś inwazja długonogich krasnali.
Ze zdumieniem patrzę na młodych, którzy ostatnie tygodnie przed egzaminami spędzają na zabawie. I to nie jest jeden studniówkowy wieczór, ale wiele wieczorów. Czytam w Aftenposten o dziewczynie z Finnmarku, która przyjechała do Oslo na zjazd russów. Widzi ilość trunków i zachowanie niektórych bawiących się. Chcąc być delikatną, mówi dość eufemistycznie: U nas w Finnmarku jest inna kultura picia...
Oglądam też film, na którym dziewczyna dla zdobycia russowego węzełka (russeknute), czyli nagrody za wykonanie ryzykownego zadania, wskakuje na jezdnię tuż przed nadjeżdżający autobus.
Takie przesadne russowanie to, według mnie, przysłowiowa łyżka dziegciu w norweskim garncu miodu.
A może to ja przesadzam?

***

Pamiętam własne przedmaturalne przygotowania - długie godziny nad książkami, nierzadko do późnej nocy. W sobotnie wieczory towarzyszył mi Marek Niedzwiedzki ze swoją listą przebojów.
Autobiografia, Chcemy być sobą, Dorosłe dzieci.
Była też studniówka, którą okroił do kilku godzin stan wojenny.

Gdyby ktoś wtedy mi powiedział, że mój kraj podźwignie się z komuny, a ja będę uczyć dzieci w Norwegii i biegać za psem wzdłuż fiordu, uznałabym go za szaleńca.
Choć życia coraz mniej, jeszcze tyle może się zdarzyć!


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

sobota, 5 maja 2012

(77) Majówka po norwesku



Piąty dzień maja. Od rana śnieg i wiatr - z kategorii bardzo słusznych wiatrów.
Temperatura waha się, raz niewiele ponad zero, za chwilę 6-7 stopni.
Co jakiś czas wiatr ustaje, pojawia się słońce, poprawia się widoczność. Śnieg topi się, a za kilkanaście minut biały tiul znów przykrywa deski tarasu. Ciśnienie spada.

Na kaprysy aury gwiżdże taka jedna znajoma krzykaczka.
Właśnie przyleciała w gości. No to mamy majówkę.




Wyrażenie zmienna pogoda nabrało dla mnie nowego znaczenia dopiero po przeprowadzce do Norwegii. Tu naprawdę można doświadczyć zimy i lata w niespełna kilka godzin.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

wtorek, 1 maja 2012

(76) OSCV z wizytą






Na nasze gościnne wody przybyło dziś powdzięczyć się takie oto czerwone cudo. Dosłownie się wdzięczyło: podpływało, odpływało, zawracało, pokazując się z każdej strony. To długa na 111 metrów, wyposażona w urządzenia dźwigowe i lądowisko dla helikopterów jednostka do obsługi platform wiertniczych (OSCV - Offshore Subsea Construction Vessel).
A dlaczego tak się nam do zdjęć ustawia? Renifer objaśnia, że to próby statku, które wykonuje się, zanim zostanie on przekazany armatorowi.
Widzę, że Renifer pławi się w zachwycie. Cóż, mnie też trochę duma łechce.
Bo to jeden ze statków, które powstały przy jego udziale.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa