Słońce, nareszcie słońce!
Dziś dotarliśmy na Signalen. Trzy godziny zajęło nam przejście z domu na szczyt i z powrotem. Najpierw kilka stromych podejść, z których część prowadziła przez cudownie pachnący las. Dla złapania oddechu - kilka niemal całkiem płaskich odcinków. Położone wysoko na wzniesieniu jeziorko Signaltjønna wyglądało jak wycięte z baśniowej scenografii. Mogłabym siedzieć na kamieniu i patrzeć na te cuda natury bez końca.
Nasz pies emeryt - rześki i chętny do wybryków mimo ciągłej zadyszki. Nie wzięliśmy miski na picie, więc za prowizoryczne poidło robiły złożone dłonie Renifera. Zawsze mnie wzruszają takie przejawy Reniferowo - psiej symbiozy. W notesie na verdzie - zaproszenie do częstego odwiedzania szczytu i zapowiedź nagrody za pięćdziesiąte i setne dotarcie do celu. Tak zachęca się ludzi do aktywnego wypoczynku. My jesteśmy tu po raz pierwszy. O nagrodę nie będziemy walczyć, ale na pewno odwiedzimy to miejsce wiele razy.
Dziękuję Losowi, że możemy razem ponarzekać na obolałe nogi i plecy.
W tym narzekaniu zmęczonych marszem Reniferów jest najprawdziwsze życie.
Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa
brattvaag
KIM JEST RENIFEROWA?
Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.
Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.
Zapraszam!
Reniferowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz