Park Vigelanda (Vigelandsparken) - tu na wielkiej parkowej powierzchni, wśród zieleni podziwiać możesz dzieła norweskiego rzeźbiarza Gustava Vigelanda. Można powiedzeć, że to muzeum sztuki pod gołym niebem. Spędziliśmy w nim kilka godzin, choć przy tak sprzyjającej aurze można tam siedzieć od świtu do zmierzchu. Podobnie jak w innych częściach miasta, na zadbanych trawnikach, których tu (jak to w parku) dostatek, wylegują się mieszkańcy miasta i - nieco mniej odważnie - turyści.
Kutą bramę projektował także Vigeland. |
Tuż za bramą wejściową, w dali Wzgórze Monolitu |
Miejsce jest prawdziwym unikatem w skali światowej. Na otwartej parkowej przestrzeni znajduje się 212 rzeźb Gustava Vigelanda.
Artysta przekazał swoje prace miastu, chcąc w ten sposób podziękować za umożliwienie mu zamieszkania w Parku Frognera. W tym parku mieszkał, tworzył, doczekał starości i tu umarł. O Parku Frognera (Frognerparken) po raz pierwszy usłyszałam w piosence Di Derre „Jenter som kommer og jenter som gaar”, ale nie kojarzyłam, że to właśnie miejsce, które obecnie znane jest jako Park Vigelanda. Vigeland już jako nastoletni chłopiec uczył się z dala od domu rzeźby. Najpierw w Oslo, a później we Francji i Włoszech.
Najbardziej znanymi rzeźbami artysty są Koło Życia i Monolit. Ten ostatni to splecione za sobą ciała 121 nagich osób.
Koło Życia |
Koło Życia |
Most prowadzący w stronę Wzgórza Monolitu z rzeźbami po obu stronach |
Na moście prowadzącym do Wzgórza Monolitu znajduje się cykl rzeźb z brązu: nadzy ludzie, czasem pojedyncze postaci, częściej dwie: kobiety z mężczyzną, dzieci z dorosłymi. Niektóre nie robią na nas większego wrażenia, ale są tez takie, przy których przystajemy na dłużej. Te najpopularniejsze, z którymi wiele osób robi sobie zdjęcia, mają wygładzone, błyszczące elementy. Tak turyści usuwają z nich patynę czasu...
To dzieciątko ma wygłaskaną główkę, Polak powie: "w czepku urodzone" |
Pani na trawie w oddali ćwiczy tai chi |
Jeśli głowa jest tam, to co jest tu... |
Między mostem a Wzgórzem Monolitu zatrzymujemy się przy fontannie. Poza doznaniami estetycznymi daje nam także trochę chłodu w ten upalny dzień.
Nadzy mężczyźni dźwigający czarę, a wokół splecione postaci ludzkie , jakby zrośnięte z drzewami.
Gdy patrzę na nie, przypominają mi się słowa „Dezyderaty”:
Jesteś dzieckiem wszechświata
nie mniej niż gwiazdy i drzewa
masz prawo tu być...
Po pokonaniu schodów docieramy na Wzniesienie Monolitu.
siedemnastomertowej wysokości Monolit (Monolitten) |
Widok ze Wzgórza Monolitu, w dali Karl Johans gate |
Między Wzgórzem Monolitu a Kołem Życia ...toczy się życie |
Przypominam sobie lekcję norweskiego, na której opisywalśmy jedną ze znajdujących się tutaj rzeźb Vigelanda. Przyznam, że wtedy o Vigelandzie słyszałam po raz pierwszy. Bez trudu odszukuję tę rzeźbę.
Czuję radość pomieszaną za wzruszeniem. Jak dobrze, że możemy tu być!
Patrząc na jedną z rzeźb, wspominam pewną sytuację z odległej przeszłości. W roli głównej wystąpiło pewne Reniferowe Dziecię , za którym Reniferowa Matka gnała po domu z nożycami w ręku niczym Edward Nożycoręki. Efektem tej gonitwy i konieczności ciągłego "wyrównywania" grzywki była fryzura, którą można porównać do doniczki założonej na głowę. Jako że Reniferowe Dziecię było niezwykle pogodne i zupełnie nieprzejmujące się wyglądem, nie ubolewało ono nad wynikami pracy fryzjerki - amatorki. Owszem, Reniferowa Córka manifestowała swój sprzeciw, ale nie przeciw fryzurze, tylko samemu procesowi jej powstawania (czytaj: nie dam się, BO NIEEEEE!).
Natomiast mina pani przedszkolanki, która zobaczyła małą następnego ranka, godna jest umieszczenia w albumie najbardziej zagadkowych (wybaczcie eufemizm, nie chcę nikogo urazić) min świata
A rzeźba poniżej to wypisz wymaluj my dwie!
Na szczęście, po takich "cichych chwilach" następują chwile pojednania i te pamięta się najdłużej
Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa