brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

sobota, 19 marca 2011

(16) Park Vigelanda - wspomnienie lata 2010



 
Park Vigelanda (Vigelandsparken) -  tu  na wielkiej parkowej powierzchni, wśród zieleni  podziwiać możesz dzieła norweskiego rzeźbiarza  Gustava Vigelanda.  Można powiedzeć, że to muzeum sztuki  pod gołym niebem. Spędziliśmy w nim kilka godzin, choć przy tak sprzyjającej aurze można tam siedzieć od świtu do zmierzchu. Podobnie jak w innych częściach miasta, na zadbanych trawnikach, których tu (jak to w parku) dostatek, wylegują się mieszkańcy miasta i - nieco mniej odważnie - turyści.

Kutą bramę projektował także Vigeland.
Tuż za bramą wejściową, w dali Wzgórze Monolitu
 

Miejsce jest prawdziwym unikatem w skali światowej. Na otwartej parkowej przestrzeni znajduje się 212 rzeźb Gustava Vigelanda.
Artysta przekazał swoje prace miastu, chcąc w ten sposób podziękować za umożliwienie mu zamieszkania w Parku Frognera. W tym parku mieszkał, tworzył, doczekał starości i tu umarł. O Parku Frognera (Frognerparken) po raz pierwszy usłyszałam w piosence Di Derre „Jenter som kommer og jenter som gaar”, ale nie kojarzyłam, że to właśnie miejsce, które obecnie znane jest jako Park Vigelanda.  Vigeland już jako nastoletni chłopiec uczył się z dala od domu rzeźby. Najpierw w Oslo, a później we Francji i Włoszech.


Najbardziej znanymi rzeźbami artysty są  Koło Życia i Monolit. Ten ostatni to splecione za sobą ciała 121 nagich osób.

Koło Życia
Koło Życia

Most prowadzący w stronę Wzgórza Monolitu z rzeźbami po obu stronach


Na moście prowadzącym do Wzgórza Monolitu znajduje się cykl rzeźb z brązu: nadzy ludzie, czasem pojedyncze postaci, częściej dwie: kobiety z mężczyzną, dzieci z dorosłymi. Niektóre nie robią na nas większego wrażenia, ale są tez takie, przy których przystajemy na dłużej. Te najpopularniejsze, z którymi wiele osób robi sobie zdjęcia, mają wygładzone, błyszczące elementy. Tak turyści usuwają z nich patynę czasu... 

To dzieciątko ma wygłaskaną główkę, Polak powie: "w czepku urodzone"
 

Pani na trawie w oddali ćwiczy tai chi
Jeśli głowa jest tam, to co jest tu...


Między mostem a Wzgórzem Monolitu zatrzymujemy się przy fontannie. Poza doznaniami estetycznymi daje nam także trochę chłodu w ten upalny dzień.



Nadzy mężczyźni dźwigający czarę, a wokół splecione postaci ludzkie , jakby zrośnięte z drzewami.


Gdy patrzę na nie, przypominają mi się słowa „Dezyderaty”:

Jesteś dzieckiem wszechświata
nie mniej niż gwiazdy i drzewa
masz prawo tu być...


Po pokonaniu schodów docieramy na Wzniesienie Monolitu.

siedemnastomertowej wysokości Monolit (Monolitten)
Widok ze Wzgórza Monolitu, w dali Karl Johans gate

Między  Wzgórzem Monolitu a Kołem Życia ...toczy się życie


Przypominam sobie lekcję norweskiego, na której opisywalśmy jedną ze znajdujących się tutaj rzeźb Vigelanda. Przyznam, że wtedy o Vigelandzie słyszałam po raz pierwszy. Bez trudu odszukuję tę rzeźbę.


Czuję radość pomieszaną za wzruszeniem. Jak dobrze, że możemy tu być!

 
Patrząc na jedną z rzeźb,  wspominam pewną sytuację z odległej przeszłości. W roli głównej wystąpiło pewne  Reniferowe Dziecię , za którym Reniferowa Matka gnała po domu z nożycami w ręku niczym Edward Nożycoręki. Efektem tej gonitwy i konieczności ciągłego "wyrównywania" grzywki była fryzura, którą można porównać do doniczki założonej na głowę. Jako że Reniferowe Dziecię było niezwykle pogodne i zupełnie nieprzejmujące się wyglądem, nie ubolewało ono nad wynikami pracy fryzjerki - amatorki.  Owszem, Reniferowa Córka manifestowała swój sprzeciw, ale nie przeciw fryzurze, tylko samemu procesowi jej powstawania (czytaj: nie dam się, BO NIEEEEE!). 
Natomiast mina pani przedszkolanki, która zobaczyła małą następnego ranka, godna jest umieszczenia w albumie najbardziej zagadkowych (wybaczcie eufemizm, nie chcę nikogo urazić) min świata
A rzeźba poniżej to wypisz wymaluj my dwie! 



Na szczęście, po takich "cichych chwilach" następują chwile pojednania i te pamięta się najdłużej



Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

3 komentarze:

  1. Hej! Właśnie dzisiaj miałem okazję zobaczyć to na żywo. Pozdrowienia z Oslo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że coraz bliższe Ci skandynawskie klimaty. Miło to słyszeć.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne zdjęcia i fantastyczny opis. Pozdrawiam serdecznie. Siostra Reniferowej.

    OdpowiedzUsuń