brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

wtorek, 20 grudnia 2011

(46) Ålesund w świątecznej sukience

Julebord - tak Norwegowie nazywają spotkania, które organizowane są w dniach poprzedzających święta. Przy tej okazji biesiadują i życzą sobie dobrych świąt.
I to dosłownie "dobrych świąt". Oszczędni w słowa Norwegowie mówią tylko: "God jul". I choć nasza słowiańska natura wzywa, by złożyć obszerniejsze i bardziej oryginalne życzenia, to tu się po prostu tak nie da.
Mieliśmy właśnie dzisiaj takie spotkanie. Zebrało się nas dwadzieścia kilka osób z kilku grup. I choć dzieli nas tak wiele, to jednak coś nas łączy. Dziś razem śpiewaliśmy przy świecach. I nieważne było, że dla kogoś Boże Narodzenie to czysta egzotyka.
W drodze do szkoły zrobiłam kilka zdjęć Ålesund w świątecznym przebraniu. Największa choinka w mieście stoi na St. Olavs plass. W dali, w górze - Aksla Fjellstua. A na ostatnim zdjęciu, w dali za fiordem - Valderøya.







Korci mnie, żeby wdrapać się na Akslę i zobaczyć świątecznie rozświetlone miasto. Jeśli wkrótce rozlegnie się doniosły łoskot, znaczy Reniferowa walczy na oblodzonym podejściu z grawitacją i łapie się w locie barierek;)

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Reniferowa

poniedziałek, 12 grudnia 2011

(45) Aksla pod snieżną pierzyną

Chciałoby się znów spojrzeć na Ålesund ze wzgórza Aksla.
Nic z tego. Schody prowadzące do Aksla Fjellstua pokrywa warstewka lodu.
Jedyny sposób to pokonanie stromego podejścia w rakach. Po ostatnim, zakończonym upadkiem, piruecie zostałam szczęśliwą właścicielką tychże. Można powiedzieć, że Reniferowa została podkuta. Ale rogów mi nikt nie przyszlifował. Całe szczęście - bez nich byłoby chyba nudno.
Na razie pozostaje nam spoglądanie na Akslę z kai.







Tu nikt się nie czai i ludzie chodzą w centrum miasta w rakach. To widok trochę zalatujący kosmosem - pani w spódniczce i poncho wysiada z autobusu i zakłada raki na kozaczki. Ale nikt, jak dotąd, rakiem nie chodzi:)

Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

środa, 7 grudnia 2011

(44) Mikołaj sypnął śniegiem




Dzieci się cieszą, starsi może nie tak bardzo (zacznie się odśnieżanie), ale nikt nie narzeka. U nas na wsi śnieg długo się nie utrzyma, w końcu to wyspa, więc ciepło od morza robi swoje, ale im głębiej w ląd... to ho, ho! Pierwsze śnieżne dni tej zimy będą mi się kojarzyć z deficytem masła, który przeżywa obecnie Norwegia. Wczoraj w radiu na zmianę słyszałam: "Snøen har kommet!" (Nadszedł śnieg!) i "Smøret kommer snart tilbake." (Wkrótce wróci masło.)
Bo w Norwegii po raz pierwszy od wielu lat zabrakło masła w sklepach. Opowiedziałam dzisiaj w szkole o naszych PRL-owskich kartkach. Dla niektórych to równie egzotyczne jak dla mnie jedzenie potrawy, która się rusza na talerzu. A znam takich, co nie pogardzą taką strawą i nawet są gotowi sporo za nią zapłacić.
Wszyscy są zadowoleni: dzieci ze śniegu, dorośli z zapowiedzi sprowadzenia masła zza granicy, a wszyscy z widoków, które mogą zrekompensować każdą niewygodę (cóż tam dopiero brak masła). A za naszym oknem jest dzisiaj tak:






A gdy pisałam post, zrobiło się tak:



Ciekawa sprawa - w Norwegii Mikołaj nie przynosi prezentów. Nie ma też takiego zwyczaju w krajach, z których pochodzą moi znajomi ze szkoły (a są to: Tajlandia, Filipiny, Kolumbia, Brazylia, Rosja, Ukraina i Kanada).
My z Reniferem za mikołajkowy prezent uznaliśmy biały puch, którym sypnęło z nieba.
A że zaczęły się też (niezamierzone) piruety na lodzie? Mniejsza z tym.



Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

piątek, 2 grudnia 2011

(43) Świętujemy




Gdy w 2007 roku zdobywaliśmy Leinehorn (na zdjęciu leinehornowa verda), nawet do głowy mi nie przyszło, że za kilka lat będę tu "u siebie". A gdy zaczynałam się nieco później uczyć norweskiego, perspektywa osiedlenia się w Norwegii wydawała się tak odległa (a raczej mało rzeczywista).
I stało się. Dzisiaj mijają dokładnie dwa miesiące od dnia, w którym dotarliśmy z Reniferem do naszego nowego domu. Siedem tygodni jestem tu na kursie językowym i czuję, że nauczyłam się więcej niż przez dwa lata nauki w Polsce. Uczciwiej będzie powiedzieć, że progres następuje zdecydowanie szybciej.
Patrzę teraz za okno na rozświetlone sąsiednie wyspy i myślę, że jeśli to wszystko (nauka języka, uporządkowanie spraw w Polsce, przeprowadzka) nam się udało, to nie ma dla nas rzeczy niemożliwych.
No chyba że ruszenie samochodem pod górkę, ale to przecież (dla niektórych) drobiazg;)



Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa