Julebord - tak Norwegowie nazywają spotkania, które organizowane są w dniach poprzedzających święta. Przy tej okazji biesiadują i życzą sobie dobrych świąt.
I to dosłownie "dobrych świąt". Oszczędni w słowa Norwegowie mówią tylko: "God jul". I choć nasza słowiańska natura wzywa, by złożyć obszerniejsze i bardziej oryginalne życzenia, to tu się po prostu tak nie da.
Mieliśmy właśnie dzisiaj takie spotkanie. Zebrało się nas dwadzieścia kilka osób z kilku grup. I choć dzieli nas tak wiele, to jednak coś nas łączy. Dziś razem śpiewaliśmy przy świecach. I nieważne było, że dla kogoś Boże Narodzenie to czysta egzotyka.
W drodze do szkoły zrobiłam kilka zdjęć Ålesund w świątecznym przebraniu. Największa choinka w mieście stoi na St. Olavs plass. W dali, w górze - Aksla Fjellstua. A na ostatnim zdjęciu, w dali za fiordem - Valderøya.
Korci mnie, żeby wdrapać się na Akslę i zobaczyć świątecznie rozświetlone miasto. Jeśli wkrótce rozlegnie się doniosły łoskot, znaczy Reniferowa walczy na oblodzonym podejściu z grawitacją i łapie się w locie barierek;)
WESOŁYCH ŚWIĄT!
Reniferowa
brattvaag
KIM JEST RENIFEROWA?
Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.
Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.
Zapraszam!
Reniferowa
wtorek, 20 grudnia 2011
poniedziałek, 12 grudnia 2011
(45) Aksla pod snieżną pierzyną
Chciałoby się znów spojrzeć na Ålesund ze wzgórza Aksla.
Nic z tego. Schody prowadzące do Aksla Fjellstua pokrywa warstewka lodu.
Jedyny sposób to pokonanie stromego podejścia w rakach. Po ostatnim, zakończonym upadkiem, piruecie zostałam szczęśliwą właścicielką tychże. Można powiedzieć, że Reniferowa została podkuta. Ale rogów mi nikt nie przyszlifował. Całe szczęście - bez nich byłoby chyba nudno.
Na razie pozostaje nam spoglądanie na Akslę z kai.
Tu nikt się nie czai i ludzie chodzą w centrum miasta w rakach. To widok trochę zalatujący kosmosem - pani w spódniczce i poncho wysiada z autobusu i zakłada raki na kozaczki. Ale nikt, jak dotąd, rakiem nie chodzi:)
Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa
Nic z tego. Schody prowadzące do Aksla Fjellstua pokrywa warstewka lodu.
Jedyny sposób to pokonanie stromego podejścia w rakach. Po ostatnim, zakończonym upadkiem, piruecie zostałam szczęśliwą właścicielką tychże. Można powiedzieć, że Reniferowa została podkuta. Ale rogów mi nikt nie przyszlifował. Całe szczęście - bez nich byłoby chyba nudno.
Na razie pozostaje nam spoglądanie na Akslę z kai.
Tu nikt się nie czai i ludzie chodzą w centrum miasta w rakach. To widok trochę zalatujący kosmosem - pani w spódniczce i poncho wysiada z autobusu i zakłada raki na kozaczki. Ale nikt, jak dotąd, rakiem nie chodzi:)
Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa
środa, 7 grudnia 2011
(44) Mikołaj sypnął śniegiem
Dzieci się cieszą, starsi może nie tak bardzo (zacznie się odśnieżanie), ale nikt nie narzeka. U nas na wsi śnieg długo się nie utrzyma, w końcu to wyspa, więc ciepło od morza robi swoje, ale im głębiej w ląd... to ho, ho! Pierwsze śnieżne dni tej zimy będą mi się kojarzyć z deficytem masła, który przeżywa obecnie Norwegia. Wczoraj w radiu na zmianę słyszałam: "Snøen har kommet!" (Nadszedł śnieg!) i "Smøret kommer snart tilbake." (Wkrótce wróci masło.)
Bo w Norwegii po raz pierwszy od wielu lat zabrakło masła w sklepach. Opowiedziałam dzisiaj w szkole o naszych PRL-owskich kartkach. Dla niektórych to równie egzotyczne jak dla mnie jedzenie potrawy, która się rusza na talerzu. A znam takich, co nie pogardzą taką strawą i nawet są gotowi sporo za nią zapłacić.
Wszyscy są zadowoleni: dzieci ze śniegu, dorośli z zapowiedzi sprowadzenia masła zza granicy, a wszyscy z widoków, które mogą zrekompensować każdą niewygodę (cóż tam dopiero brak masła). A za naszym oknem jest dzisiaj tak:
A gdy pisałam post, zrobiło się tak:
Ciekawa sprawa - w Norwegii Mikołaj nie przynosi prezentów. Nie ma też takiego zwyczaju w krajach, z których pochodzą moi znajomi ze szkoły (a są to: Tajlandia, Filipiny, Kolumbia, Brazylia, Rosja, Ukraina i Kanada).
My z Reniferem za mikołajkowy prezent uznaliśmy biały puch, którym sypnęło z nieba.
A że zaczęły się też (niezamierzone) piruety na lodzie? Mniejsza z tym.
Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa
piątek, 2 grudnia 2011
(43) Świętujemy
Gdy w 2007 roku zdobywaliśmy Leinehorn (na zdjęciu leinehornowa verda), nawet do głowy mi nie przyszło, że za kilka lat będę tu "u siebie". A gdy zaczynałam się nieco później uczyć norweskiego, perspektywa osiedlenia się w Norwegii wydawała się tak odległa (a raczej mało rzeczywista).
I stało się. Dzisiaj mijają dokładnie dwa miesiące od dnia, w którym dotarliśmy z Reniferem do naszego nowego domu. Siedem tygodni jestem tu na kursie językowym i czuję, że nauczyłam się więcej niż przez dwa lata nauki w Polsce. Uczciwiej będzie powiedzieć, że progres następuje zdecydowanie szybciej.
Patrzę teraz za okno na rozświetlone sąsiednie wyspy i myślę, że jeśli to wszystko (nauka języka, uporządkowanie spraw w Polsce, przeprowadzka) nam się udało, to nie ma dla nas rzeczy niemożliwych.
No chyba że ruszenie samochodem pod górkę, ale to przecież (dla niektórych) drobiazg;)
Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa
Subskrybuj:
Posty (Atom)