brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

niedziela, 28 kwietnia 2013

(152) Korkafé


Aalesunds Mandssangforening zaprosił nasz chór do udziału w korkafé. Na korkafé ludzie spotykają się, by przy filiżance kawy i kawałku domowego ciasta posłuchać muzyki. O takich imprezach czytałam wcześniej w prasie. Dziś dowiedziałam się się, jak smakuje bycie wykonawcą na korkafé.
Duża sala, stoliki ozdobione kwiatami. Mnóstwo stolików. I tłum ludzi. Tego się nie spodziewałam. Jeszcze rano myślałam, czy aby nie okaże się, że śpiewających będzie więcej niż ludzi na widowni. A tu taka niespodzianka! Tradycja sunnmørskich chórów to coś, czym tubylcy szczycą się i o czym chętnie opowiadają. Niektórzy żartują, że w Sunnmøre dzieci rodzą się ze śpiewem na ustach.
Po koncercie losowanie nagród loterii fantowej. Atmosfera jak przy grze w bingo. Czerwone, niebieskie i zielone losy. Napięcie na twarzy siedzącej przy sąsiednim stoliku starszej pani. Wylosowany los: niebieski B 48. Tak, to jej los! Policzki drżą, gdy otrzymuje wygrany świecznik. A mnie tak jakoś dobrze, że jestem mimowolnym uczestnikiem tego jej wzruszenia.

Dziś wystąpili:
Aalesund Oddfellowkor
Ålesund Internasjonale Kor
Aalesunds Mandssangforening

Repertuar męskich chórów imponujący! Jak panowie zagrzmieli, to ciarki po plecach przeszły. My, śpiewające po nich, zabrzmiałyśmy bardziej kameralnie. I, jak ktoś później skomentował, wniosłyśmy trochę świeżości.
Chyba należy uznać to za komplement;)

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

czwartek, 25 kwietnia 2013

(151) Po narkozie


Psiak - emeryt przeszedł dziś dość poważną operację. To jego trzeci taki zabieg. Poprzednie dwa jeszcze przed przeprowadzką do Norwegii. Nasz polski weterynarz nie wróżył mu długiego życia - a wieszczył tak dwa lata temu. Ale jak się taki czworonóg uprze, żeby żyć, to medycyna jest bezradna;)
Nastawiliśmy się na nocne czuwanie przy legowisku. A tu niespodzianka - po wybudzeniu z wziewnej narkozy pies opuścił klinikę na własnych nogach. Ani zwisającego bezładnie języka, ani chwiejnego kroku, ani śliny po kolana. Nic, tylko się operować!

Wszystko wskazuje na to, że noc będzie spokojna.
Oby!



Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

niedziela, 14 kwietnia 2013

(150) Båt and Sjøliv 2013


Wybraliśmy się dziś do Ålesund na trwające od piątku targi łodzi - Båt and Sjøliv 2013. Dla Norwegów mieszkających na wybrzeżu posiadanie łódki czy jachtu to oczywistość. A na targach większość łodzi można kupić za niższą niż katalogowa cenę. Zatem oszczędni Sunnmørczycy czekają z zakupem właśnie do targów. Było w czym wybierać - od prostych pontonów po mierzące pięćdziesiąt stóp jachty i żaglowce. Sporo premier. To na nie czekają najbardziej zapaleni łodziarze. Dla mnie wszystko było premierowe.

Znam takich dwóch agentów, co w towarzystwie trzeciego (spoza reniferowego stadka) pojechali kiedyś kupić auto, a wrócili z psem.
My wróciliśmy dziś w dwiema sztormówkami;)











Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

sobota, 6 kwietnia 2013

(149) Po egzaminie - nie taki diabeł straszny

Bergenstesten za mną. Wróciłam zadowolna. Wyniki 27 maja.

Pierwszy tekst w leseforståelse, pierwszy akapit - i przerażenie. Jakiś wydumany idiom, którego, jak się okazało w czasie przerwy, nikt nie zrozumiał. To chyba tak dla podniesienia ciśnienia. Mnie to rybka, bo ja z tych, co im krew wolniej w żyłach płynie, ale na niektórych podziałało to paraliżująco. Później poszło już z górki. Trzy teksty, do każdego ok. 7 - 9 pytań. Stopień trudności tekstów bardzo zróżnicowany. Ale wszystko do przejścia. Najprostszy chyba był tekst, którego bohaterem był Max Manus.

Lytteforståelse całkiem, całkiem. 25 (jeśli dobrze pamiętam) krótkich dialogów. Kilka w tempie ponaddźwiękowym;)

Trzecia część - wysłuchanie wywiadu i napisanie z niego relacji (to się po norwesku nazywa referat i nie ma nic wspólnego z tym, co Polacy zwą referatem). Bohaterem wywiadu był działacz Amnesty International. Na kursie pracowaliśmy z wywiadami z poprzednich egzaminów, w mojej ocenie były one dużo trudniejsze niż to, z czym zmierzyliśmy się dzisiaj.
Te trzy części trwały łącznie 2,5 godziny. Potem 30 minut przerwy.

Ostatnie dwie części to: grammatikk, ord og uttrykk oraz skriftlig produksjon. Łączny czas - 2,5 godziny.
Test gramatyczny do przejścia. Trzydzieści zdań, które trzeba przeredagować tak, aby nie zmieniły znaczenia. Parę idiomów, kilka podchwytliwych zdań z szykiem wijącym się jak spagetti (mowa zależna + ikke i te rzeczy). Kilka prostych jak drut przekształceń.

No i na koniec wypracowanie (ok. 350 słów). Do wyboru tematy:
Bør prisene på utleieboliger reguleres?
Bør pensjonsalderen bli høyere?


Wybrałam temat drugi. Większość znajomych z kursu była zaskoczona tak prostymi tematami. Postraszyły nas trochę nasze nauczycielki i nastawialiśmy się na coś zdecydowanie trudniejszego. Mam nadzieję, że nie okaże się, że zlekceważyliśmy przeciwnika i że połowa z nas obleje.

Jedno wiem: dałam z siebie, ile mogłam. A jak ocenią to egzaminatorzy, czas pokaże.

Wielkie dzięki za trzymanie kciuków!


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

piątek, 5 kwietnia 2013

(148) Poświąteczne zmiany i egzamin

Wtorek - dzieci wracają po świętach do Polski. Gdy przesiadają się w Oslo do kolejnego samolotu, ja jestem już w mojej nowej pracy. Na trochę urlopowałam się z przedszkola. Mam arcyciekawe, ważne, serce poruszające zadanie. Tak ciekawe, że niemal zapominam o czekającym mnie sobotnim egzaminacyjnym maratonie. O moich przedszkolnych dzieciach nie zapominam, na pewno do nich wrócę.
Związałam w gumkę siedem ołówków, siedem długopisów (te wszystkie gadżeciarskie od Was, kochani, też!). Jakaś niezwykle spokojna jestem przed tym egzaminem. W końcu - ileż ja mam lat, żeby panikować!
Jest takie duńskie powiedzenie: Noen må gjøre det verst, sa gutten, han skulle på skolen, co w wolnym tłumaczeniu znaczy: Ktoś musi odwalić czarną robotę, rzekł chłopiec, wychodząc do szkoły.
Az sie prosi o parafrazę: Ktos musi odwalić czarną robotę, rzekła Reniferowa, wychodząc na egzamin;)

Jakieś kciuki - tak dla odgonienia ewentualnego pecha - by się przydały:)

Być może ktoś z Was też wybiera się jutro na bergenstensten.
Powodzenia!


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa