brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

poniedziałek, 21 lutego 2011

(13) Ålesund słońcem malowane czyli wyprawa na Akslę

Na kilkanaście dni udało mi się uciec z tego naszego buzującego kociołka. Niestety, co spojrzę w  rodzimą tv, z troską obserwuję, jak temperatura w kotle rośnie. A ogień podkładają i ręce zacierają ci, którzy mienią się reprezentantami narodu. Tutaj w Norwegii debata (jakże modne ostatnio słowo) jest debatą, a nie wylewaniem pomyj ku uciesze gawiedzi. Wniosek na przyszłość: mniej wiadomości w tv, więcej muzyki, a będę zdrowsza. Żeby nie wyszło, że wiedziemy tu dolce vita, muszę przyznać, że ostatnio zdarzyło nam się poznać  nieuczciwego Norwega. Dotychczas wyrażenie  "nieuczciwy Norweg" brzmiało dla mnie jak oksymoron, czyli słowa te pasowały do siebie jak kwiatek do kożucha. Żeby nie było nam zatem  tak słodko, los  dołożył tę łyżkę dziegciu do garnca miodu. Ciekawe doświadczenie.
Do Oslo leciałam 10 lutego. Tym samym rejsem podróżował sportowiec najwyższych lotów (stosowniej byłoby powiedzieć: najdalszych skoków).  Uderzyła mnie niezwykła skromość tego wielkiego, choć skromnej postury, człowieka. Dla światowych bywalców to może pestka, dla mnie , prowincjuszki, to wydarzenie. Leciałam z Adamem Małyszem!


 Po raz kolejny przywiozłam do Norwegii piękną pogodę. Śmiejemy się z Reniferem, że niedługo  na www.yr.no  (norweski portal pogodowy) będą prognozy według grafiku moich lotów ustawiać. Dodatnie temperatury, brak opadów i niemal każdego dnia słońce. Gdy patrzę z okna na ośnieżone szczyty, muszę przyznać, że tego cukru pudru do lukrowania gór Norwegom nie brakuje. Gdy polscy znajomi załamują ręce, że tak spieszno mi do tej krainy wiecznego lodu, trudno ich przekonać, że tu na wybrzeżu dzięki zbawiennemu działaniu ciepłych prądów temperatury są zdecydowanie wyższe i klimat łagodniejszy niż w centralnej czy północnej części kraju. Przykład z dzisiejszego dnia: Oslo minus osiem stopni, Ålesund  plus 3 stopnie, południowa Polska minus 8 stopni.
Dzisiaj, korzystając z uroków aury, większość dnia spędziliśmy poza domem.
Wybraliśmy się na Aksla Fjellstua, położony na wysokości  130 metrów nad poziomem morza taras widokowy, z którego podziwiać można panoramę miasta.




 

Pozdrawiamy z Aksla Fjellstua!










 Ålesund to duże miasto, jeśli patrzeć z norweskiej perspektywy. Zamieszkuje je okolo czterdziestu tysięcy mieszkańców, co plasuje je na jedenastej pozycji  listy największych norweskich miast.  Jego obecny wizerunek wiąże się z tragicznymi wydarzeniami  1904 roku, gdy osadę doszczętnie strawił pożar.  Cesarz Wilhelm II, zauroczony  pięknem okolicy  (bywał tu latem) i poruszony tragedią mieszańców posłał niezwłocznie statkami materiały budowlane. Miasto odbudowano w secesyjnym stylu. Gdy wędrujesz uliczkami w centrum,  mijasz mozaikę barwnych kamieniczek, masz wrażenie, jakbyś znalazł się w jakiejś bajkowej krainie . Ta secesyjna perła otoczona jest teraz nowoczesną architekturą i razem tworzą kompozycję, która zapada w pamięć i serce każdego odwiedzającego to miejsce. 


Pierwszy raz wchodziliśmy na  Aksla Fjellstua latem 2009 roku, były  wtedy z nami Reniferowe Dzieci. Obyśmy w tym składzie mogli się wdrapać tam jeszcze wiele razy! To chyba najpopularniejsze miejsce w mieście, nie tylko dla turystów, ale też dla jego mieszkańców, którzy pokonują 418 schodów prowadzących na wzniesienie Aksla w ramach poobiedniego spaceru. Kilkuletnie dzieci śmigają na górę jak młode kozice. Na tych, którzy muszą w drodze złapać oddech i odpocząć, czekają w kilkunastu miejscach ławeczki (kilka takich dzisiaj zagrzałam).
Gdy wchodziliśmy na górę, nie opuszczała mnie jedna myśl: kto raz pokona tych 418 schodów i spojrzy na to miasto z wysokości Fjellstua, zakochany jest w nim po uszy!


Odrobina norweskiego na co dzień:
po norwesku:   fjell
po polsku:       góra
po norwesku:   stua
po polsku:       salon (pokój dzienny, najczęściej z wyjściem na taras)
po norwesku:  FJELLSTUA
po polsku:     i tu kłopot, jak to przetłumaczyć, proponuję : SALON NA GÓRZE CZYLI W CHMURACH:)



 



Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz