brattvaag
KIM JEST RENIFEROWA?
Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.
Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.
Zapraszam!
Reniferowa
niedziela, 13 listopada 2011
(38) Norweskie smaki: lefse
Lefse to coś pośredniego między pieczywem a naleśnkami. Mnie wyglądem przypomina placki, jakimi częstował nas w latach osiemdziesiątych (czasy akcji Bieszczady 40 - kto to jeszcze pamięta?) chłop w Bieszczadach.. Były to tzw. podpłomyki, smażone wprost na płycie kuchennej. Do tego kwaśne mleko podane w obtłuczonym kubku. Konia z rzędem za takie żarcie!
Lefse robi się z gotowanych ziemniaków, śmietany (lub mleka) i mąki. W zależności od proporcji otrzymujemy lefse bardziej lub mniej miękkie (im więcej mąki, tym twardsze) oraz bardziej puszyste lub całkiem plaskate (trochę podobne do tortilli).
Nadziewa sie to najczęsciej mieszaniną cukru, masła i cynamonu. Norwegowie jadają też lefse z nadzieniem z sera, mięsa, wędzonego łososia.
Dziś spróbowaliśmy lefse z nadzieniem cynamonowym. «Tykk» czyli grube, puszyste, wyglądem i smakiem bardziej podobne do ciastek. Nie będzie to nasz ulubiony deser. Nadzienie jest zdecydowanie za słodkie.
Ale podobno smaczniejsze jest lefse w postaci cieniutkich placuszków, które przed jedzeniem należy namoczyć w wodzie i samemu nadziać, czym się chce. Spróbujemy wkrótce i podzielimy się wrażeniami.
Pozdrawiam!
Ha det bra!
Reniferowa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz