brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

piątek, 23 listopada 2012

(113) Garść myśli po północy

Renifer na szkoleniu. W Geiranger. A co, jak się szkolić, to w hotelu dla vipów. Nie mogę zasnąć. Popisałam trochę na blogu o wrzosem krytych domach, poczytałam gazetę, położyłam się. Wstałam po kwadransie świeżutka jak poranna bułeczka. Obejrzałam szwedzki kryminał Beck. Bardzo podoba mi się język szwedzki z tym schowanym głęboko w gardle "h" w słowach kończących się na "-tion" (te słowa po norwesku kończą się na "-sjon"). Napisy norweskie, ale dużo rozumiem bez czytania. Chyba ze względu na język zostanę fanką tego serialu o dzielnym policjancie.
Ktoś tu obiecywał mi na tę noc horror, żebym się rozerwała na całego. I co?
Z dreszczowców to mi chrapanie psa zostało. Ten, trzeba przyznać, wczuwa się w rolę i jak czasem chrapnie, to umarłego by obudził. Teraz światła pogaszone. Trochę posiedziałam przy oknie. Lubię usiąść na parapecie i patrzeć na śpiącą okolicę. Norwegowie zostawiają na noc zapalone światło przed domem. Wiele okien całą noc rozświetla światło małych lampek. Sąsiadująca z naszą wyspą Godøya wygląda teraz jak choinka, którą ktoś po rozmieszczeniu lampek położył na chwilę, bo zapomniał kupić stojak. Niestety, nadal nie udają mi się nocne zdjęcia.

Patrzę za okno na mój nowy świat i tak sobie myślę, że tyle już przeżyłam dobrych i gorszych chwil. Tych ostatnich czasem było w nadmiarze, choć wydaje mi się, że nie zawsze na nie zasłużyłam. Obok rodziny i wielu dobrych, bliskich mi ludzi (tak, to o Was, dziewczyny!) było też parę kanalii*, które potrafiły zagrać na odpowiedniej, bolesnej strunie.
I teraz mnie oświeciło. Może jednak warto było czasem dostać kopa i gubić się, szukając sensu tego, co mnie spotyka?
Bo bez tego nie byłabym tym, kim teraz jestem.
I nie byłoby mnie tu, gdzie jestem. A to dla mnie nie do pomyślenia.

* Po przespaniu się uznałam, że słowo kanalie zastąpię wyrażeniem dobrzy inaczej. Ponoć ludzie z gruntu są dobrzy, tylko własne nieudane życie i kompleksy czynią ich agresorami. Wyłącznie dobra im życzę:)

Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz