brattvaag
KIM JEST RENIFEROWA?
Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.
Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.
Zapraszam!
Reniferowa
piątek, 7 września 2012
(91) Trollstigen - Droga Trolli
Trollstigen to dosłownie Drabina Trolli. Turystom znana jest jako Droga Trolli lub Ścieżka Trolli. Wiedzie z Isterdalen do Stigrøra.
Po raz pierwszy pokonywaliśmy tę trasę w 2007 roku. Mieliśmy wtedy jeszcze naszą wiekową audiczkę, która w-zdychała i jęczała na każdej z jedenastu serpentyn. Większość z nich zakręca pod kątem 180 stopni. Do tego trzeba dodać różnicę wysokości około 850 metrów i nachylenie drogi od 10 do 12 procent.
Zachowałam się mało wyjściowo, pokrzykując i piszcząc na każdym zakręcie. Reszta Reniferowej Gromadki stanęła na wysokości zadania, zachowując godny podziwu spokój. Ktoś w końcu musiał;) W połowie drogi zatrzymaliśmy się na kamiennm moście przerzuconym nad wodospadem Stigfossen.
Nie udało nam się wtedy wypatrzyć jedynego w Norwegii znaku ostrzegającego przed trollami. W tym roku trollowy znak wypatrzony i obfotografowany.
Droga Trolli służy Norwegom (i coraz liczniejszym turystom) od 1936 roku. Jej budowa trwała 8 lat, a uroczystego otwarcia dokonał król Håkon VII. Czynna jest tylko kilka miesięcy w roku. Najczęściej od maja do września. W tym roku ze względu na zalegający na zboczach śnieg, otwarto ją dopiero 14 czerwca. A na początku lipca byliśmy tam my.
Od niedawna Trollstigen można podziwiać z platform widokowych (Trollstigplatået), które dosłownie wklejone są w krajobraz. Wznoszą się one nad urwistymi górskimi zboczami. Oj, co się czuje, patrząc z w dół z takiej platformy! Jeśli wybierasz się do Norwegii, musisz tu przyjechać!
***
Pamiętam swoją pierwszą bieszczadzką serpentynę. Zmierzałam rozklekotanym autobusem w kierunku malowniczej wioski Polana. Po raz pierwszy byłam w TAKICH górach. Na każdym zakręcie serce podchodziło mi do gardła, a jednocześnie przeczuwałam,że zaczyna się coś ważnego. W Bieszczady wracałam co roku aż do rozpoczęcia studiów.
Ja - bezsilna wobec ogromu i siły tych gór licealistka - dałam zawładnąć im sobą całkowicie. Kto mnie zna, pamięta, że Bieszczady to był mój świat.
Później wracały one do mnie, do Renifera i do naszych dzieci. Wracały dzięki bieszczadzkim piosenkom. Odwiedziłam je kilka lat temu z Reniferową Latoroślą. A gdy schodziłyśmy z Tarnicy, spotkałyśmy mojego kolegę z liceum, którego nie widziałam od lat. Kolegę, który tak jak ja bywał tu co roku w ramach akcji Bieszczady 40 (w tej samej stanicy w Polanie!). Mały ten świat. Muszę tu przypomnieć, że uczyłam w Norwegii chłopca, który pochodzi z mojego rodzinnego miasta.
Teraz mieszkam w okolicy usianej pasmami gór. Krajobraz nieco inny, bo tu z niemal każdego szczytu widać morze, fiord, jezioro.
Ale na szczycie czuje się najczęściej to samo: radość z BYCIA, błogą ulgę po trudach wędrówki, pokorę wobec majestatu natury i zdziwienie, że może BYĆ AŻ TAK.
***
W górach jest wszystko co kocham
Wszystkie wiersze są w bukach
Zawsze kiedy tam wracam
Biorą mnie klony za wnuka
Zawsze kiedy tam wracam
Siedzę na ławce z księżycem
I szumią brzóz kropidła
Dalekie miasta są niczem
Jerzy Harasymowicz
Słucham śpiewającej Elżbiety Adamiak i myślę:
I dalekie miasta, i ważne sprawy, i wielkie radości, i małe smutki są niczym.
Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz