W czasie lunchu koleżanka opowiada, że firma męża organizuje w najbliższy weekend blåtur. I że organizatorzy chodzą, szepczą coś do siebie i tajemniczo się uśmiechają. Widząc, że wszyscy poza mną orientują się w temacie, pytam, cóż to takiego ta tajemnicza blåtur. Dodam, że po norwesku: blå - niebieski, tur - wycieczka, wyprawa.
O czymś takim w życiu nie słyszałam! Otóż uczestników wyprawy informuje się tylko o godzinie i miejscu zbiórki. Cel wyprawy to jedna wielka niewiadoma. Pakujesz się i nie wiesz, czy przyjdzie ci nocować w hotelu, schronisku, na promie czy łodzi. Podróżuje się najczęściej kilkoma środkami transportu. Nie trzeba się obawiać, że czeka nas jakieś survivalowe szaleństwo. Dla organizatorów najważniejszy jest element zaskoczenia i to, żeby wszyscy podróżnicy dobrze się bawili.
***
Podobno w niektórych firmach w Polsce organizuje się cykliczne wyjazdy w jedno, ulubione przez szefostwo miejsce. Taki wyraz troski o pracowników. Elementu zaskoczenia brak. I wszyscy bawią się świetnie.
Zwłaszcza organizatorzy.
Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa
brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?
Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.
Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.
Zapraszam!
Reniferowa
Nawet więcej, organizatorzy bawiliby się tym lepiej,gdyby udało im się uniemożliwić dobrą zabawę niektórym pracownikom. Chodzi chyba o dodatkowe atrakcje. Jeden z moich byłych uczniów, od kilku lat mieszkający na emigracji, stwierdził, że tam chce się żyć i pracować, bo tam nie podcina się skrzydeł ludziom za to, że chcą pracować. Smutne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i tylko miłych chwil życzę
Gosia S.
Gosiu, żyję tym, co tu i teraz. A w takie historie o ustawianych wyjazdach aż się wierzyć nie chce. To chyba jakaś miejska legenda;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)