Emigranckie życie zmieniło znacznie zawartość naszych talerzy. Częściej jadamy ryby, zdecydowanie rzadziej mięso. Pieczemy chleb - taki prawdziwy chleb na zakwasie. Ten zakwas wędruje z nami. Niejedną granicę przekroczył, odpoczywając w naszej turystycznej lodówce. W sumie to pieczenie chleba zainaugurował przed kilkoma laty Renifer, a ja po przeprowadzce do Norwegii przejęłam pałeczkę.
Z tęsknoty za prawdziwą kiszoną kapustą zakasałam rękawy i nauczyłam się kiszenia. Ogórków jednak w Norwegii nie ukiszę, bo tu gruntowe ogórki są nieosiągalne. Nie narzekamy na jakość norweskiej żywności, ale brakuje nam naszych polskich ulubionych produktów. Na liście najbardziej pożądanych znajdują się: majonez winiary (absolutny numer jeden!), śledzie w oleju, ogórki kiszone, twaróg, ćwikła z chrzanem i biała kiełbasa.
I tu dochodzę do meritum, czyli niszowej, jak dotąd, oferty na norweskim rynku zwanej asiabutikk.
Po przeprowadzce jakiś czas mijałam w ålesundskim Kremmergåden sklep o takiej egzotyczniej nazwie i nie przyszło mi do głowy, że właśnie tam na półkach stoją w pięknych rządkach słoje, a w nich dorodne кислые огурцы, хрен, фаршированные перцы i ogrom innych produktów, jakich nie uświadczysz w tradycyjnych sklepach. Zaopatrują się tu przybysze z Rosji, Tajlandii, Filipin, Iranu, Iraku, Indii, czy Pakistanu. I oczywiście ci Polacy, których nie zwiedzie nazwa. Przed wizytą dzieci udało nam się nawet kupić w asiabutikku polskie kiszone ogórki.
Tęsknisz za kaszą gryczaną? Masz smaka na paprykę nadziewaną fetą? Planujesz zrobić sushi i nie wydać na to fortuny? Taki sklep może być rozwiązaniem.
Polacy stanowią największą grupę obcokrajowców w Norwegii. Zastanawiamy się z Reniferem, jak to możliwe, że nie powstały jeszcze sklepy oferujące polskie produkty. Jeśli wśród odwiedzających blog jest jakiś przedsiębiorczy Polak, może warto o czymś takim pomyśleć?
Wczoraj przed próbą chóru wstąpiłam do asiabutikku po imbir. Dawno tam nie byłam. Sklep został przeniesiony z parteru na niższy poziom (dla znających Ålesund - tuz obok KIWI), ma teraz zdecydowanie większa powierzchnię i naprawdę jest w czym wybierać.
Przyglądam się słoikom z napisem майонез, a mnie zza lady przygląda się niewielka Chineczka. Widzi, że chyba dziś na mnie majątku nie zbije. Pytam, czy mają tylko ten rosyjski majonez. I dodaję, że czasem wyobrażam sobie zapach polskiego majonezu.
Patrzymy sobie w oczy. Już wiem, że i ona czasem za kimś i za czymś tęskni.
Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa
brattvaag
KIM JEST RENIFEROWA?
Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.
Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.
Zapraszam!
Reniferowa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:)Odkryłam ten sklepik ostatniego lata. Nie robię tam często zakupów ale od kiedy wiem, że tam jest i co moge w nim kupić jakoś tak cieplej na duszy.
OdpowiedzUsuńPrzypomniały mi się moje pierwsze odwiedziny na wyspie, kiedy jeszcze nie uczyłam się języka norweskiego. Chodziłam po sklepie i czytałam nazwy produktów, ot tak dla samego czytania. Doszłam do stoiska z warzywami, przeczytałam jak się nazywa po norwesku ogórek , pomidor, cebula... powtarzałam sobie w myślach aż doszłam do suszonych grzybów. I przeczytałam: Borowik suszony cały... Doszłam do pomarańczy zanim mój mózg zorientował się, że przeczytał nazwę grzybów w swoim ojczystym języku :))))))
Ale to było dawno... nie wiedziałam więcej polskich grzybów w naszym sklepie :)
Pozdrawiam
Judyta
Doskonale pamiętam tęsknotę za kiszonymi ogórkami i kapustą w trakcie mojego pobytu w folkehøyskole. Rodzice nawet podesłali mi przez znajomego kierowcę TIR'a małą paczuszkę z polskimi frykasami. Pamiętam, że na liście pożądanych rzeczy były też paluszki....czy w Norwegii nie ma paluszków??
OdpowiedzUsuńi na koniec jeszcze mała dygresja odnośnie wspomnianych przez Judytę grzybów. strasznie mnie zdziwiło, że Norwegowie nie zbierają grzybów. I przy najbliższej okazji postanowiłam im opowiedzieć jak to Polacy spędzają wolny czas jesienią na zbieraniu grzybów (Polakker liker å plukke søppel), etterpå tørker de søppel, steker dem eller lager søppelsuppe. Moi koledzy ze szkoły ludowej mieli coraz bardziej okrągłe oczy, ale grzecznie przytakiwali głową i mimo wszystko udawali brak zdziwienia. w końcu ktoś zapytał mnie po angielsku - do you really eat rubbish???? - Rubbish???? NO!!!!!! Mushrooms!!!! Po prostu zamiast sopp z uporem maniaka mówiłam søppel :D
:)))))))))))))))))))))))))) Ewelinka! Hit dnia :)Ale mnie rozbawiłaś. Dziękuję :)
UsuńA u nas dzisiaj piekne słońce. Reniferowej też pewnie świeci równie pięknie,bo widzę,że góry w jej stronę mocno oświetlone. Pozdrawiam Was
Judyta
Tak, Judyto, słońce, słońce! I ten skrzypiący pod butami śnieg!
UsuńW najbliższych dniach możemy się podobno spodziewać zorzy. To już byłby cały zestaw atrakcji.
Pozdrawiam:)
Reniferowa - mam do Ciebie prośbę. Czy mogłabyś kiedyś napisać o swoich spostrzeżeniach odnośnie tego jak Norwegowie traktują i wychowują dzieci?
OdpowiedzUsuńNa razie niewiele mogę na ten temat powiedzieć. Wydaje mi się, że dzieci są traktowane z szacunkiem i uwagą. Nacisk kładzie się na to, co maluch zrobił dobrze, a nie wyolbrzymia się potknięć.
UsuńMama ma odebrać dziecko z przedszkola. Wchodzi, a malec mówi, że jeszcze nie skończył zabawy plasteliną. Mama siada obok, przygląda się synkowi, rozmawia z nauczycielkami. I spokojnie czeka. Często widzę ten spokój norweskich rodziców. Nikt nie mówi: Idziemy, bo JA tak każę! Masz MNIE słuchać! Zamiast tego jest: Aha, TY jesteś zajęty, to ja chwilę poczekam.
Na razie o dzieciach tylko tyle i... aż tyle.
Pozdrawiam:)
Dzięki za odpowiedź. :D Myślę, że i u nas powoli na dobre gości podobna postawa rodziców wobec dzieci. Dziecko to człowiek, a nie własność rodzica. Zastanawiam się natomiast czy Norwegom-rodzicom zdarza się wyjść z równowagi i krzyknąć na dziecko.
OdpowiedzUsuńCo dzieje się w domu? - nie wiem. Ale w pracy - ani w szkole, ani w przedszkolu nie słyszałam dorosłego mówiącego podniesionym głosem do dziecka.
OdpowiedzUsuń