brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

poniedziałek, 18 lutego 2013

(139) Droga Atlantycka i i tajemnica żółtej błyskawicy


Jedziemy drogą krajową 64 na północ. Mijamy Molde, zmierzamy w kierunku Kristiansund. Zbliżamy sie do Atlanterhavsveien. Zapowiedzi Renifera w stylu: Spodziewajcie się megawrażeń! traktuję z umiarkowanym entuzjazmem. Jak się już piało z zachwytu, patrząc na zjawiskowe Geiranger, traciło oddech ze zmęczenia i wzruszenia na przecudnej wyspie Runde, przemierzyło urokliwe uliczki Ålesund i spojrzało na to magiczne miasto z wyżyn Aksli - cóż jeszcze może zrobić megawrażenie? Było to prawie cztery lata temu. Wtedy mogłam tak pomyśleć. Teraz wiem, że choćbyśmy każdy weekend spędzili w coraz to innym zakątku Norwegii, stale będzie nam miała ona do zaoferowania coś, co olśni, zauroczy, nie da o sobie zapomnieć.

Atlanterhavsveien czyli Droga Atlantycka mierzy 8274 metry. Mieszkańcy Møre og Romsdal z dumą przypominają przybyszom, że własnie ta droga została uznana w 2005 roku za norweską budowlę stulecia.
Kiedyś w tym miejscu jedynym środkiem transportu był prom. Ktoś obdarzony fantazją i wielkim talentem postanowił zbudować drogę łączącą niewielkie wysepki. I tak powstało osiem mostów, które niczym stojący w pokoju dziecięcym tor wyścigowy zakręcają, wznoszą się i opadają . Chwilami masz wrażenie, że wpadają wprost do morza.

***

Z naszą pierwszą przejażdżką Drogą Atlantycką wiąże się zabawna historia. Zatrzymujemy się tuż za najwyższym, najbardziej widowiskowym mostem Storseisundet, Przymierzamy się do robienia zdjęć. Nasz Student zaopatrzony w statyw szykuje się do ujęć życia;)
Wydaje się, że jesteśmy tam sami. Ale nie! Po krótkiej chwili zza skał wyłania się jakaś drobna postać. Podbiega do nas kobieta, co wygląda, jakby ją ktoś z żurnala wyciął. Ja w moich trekkingowych sandałach założonych na ciepłe skarpetki (cóż poradzę, że marzną mi nogi) stanowię idealne przeciwieństwo rzeczonej niewiasty. Mierzy mnie od stóp (ojojoj!) do głów i wyrzuca z siebie prośbę. Bardzo, ale to bardzo nas prosi, żebyśmy nie fotografowali tego samochodu, co tu będzie za chwilę jechał. Trochę dziwna ta jej prośba. Czasu jest jednak zbyt mało, by moje domysły zdążyły urosnąć w podejrzenia, że babka kryje jakiegoś podróżującego incognito notabla albo, co zabawniejsze, kochanka. Sprawa się szybko wyjaśnia. Widzimy cudne żółte sportowe auto mknące niczym błyskawica przez most. Przejeżdża most i zawraca. I znów, i znów. Domyślamy się, że pewnie jesteśmy świadkami testów samochodu, kręcenia reklamy lub filmu. Jakby tak jeszcze z tego auta wysiadł, a najlepiej - wyskoczył z katapulty -Daniel Craig, to by było naprawdę kosmiczne przeżycie!




Zdjęcie Drogi Atlantyckiej w czasie orkanu Berit, znajdziesz TUTAJ.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz