brattvaag
KIM JEST RENIFEROWA?
Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.
Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.
Zapraszam!
Reniferowa
czwartek, 7 lutego 2013
(136) Uwaga na krótkie i długie głoski - wpadka może być żenująca...
Każdy, kto zaczyna się uczyć nowego języka, na początku musi przebrnąć przez specyfikę jego fonetyki. Pamiętam, jak na pierwszych zajęciach nauczyciel próbował sprowadzić nasze narządy artykulacyjne na właściwe tory. Ściągnięte w ciup i wyciągnięte mocno do przodu usta przy wymawianiu samogłoski U (główna chyba przyczyna pionowych zmarszczek nad ustami Norweżek). Zmagania z naturą i ekwilibrystyka warg i języka w celu wyartykułowania Ø, Æ. Do tego uczucie, że wymawianie tych dziwnych głosek wymaga robienia głupich - jak wtedy mi się zdawało - min.
Gdy nauczyciel powiedział, że znaczenie wyrazu zmienia się w zależności od długości samogłoski, pomyślałam: Oj, ten gość chyba trochę przesadza. Nikt chyba do tej długości głosek nie przywiązuje aż takiej wagi.
W uproszczeniu można powiedzieć, że długo wymawiane są samogłoski poprzedzające pojedynczą spółgłoskę, a krótko poprzedzające podwójną spółgłoskę. Na przykład:
mase (wym. mAAAse) - wiercić komuś dziurę w brzuch w celu uzyskania czegoś
masse (wym. mase) - masa, ogrom
van (wym. wAAAn) - typ pojazdu
vann (wym. wan) - woda
Życie w Norwegii zweryfikowało moje podejście do długości samogłosek. Gdy przygotowywałam się do NP3, na kilka ostatnich zajęć dołączył do nas kolega z egzotycznego kraju. Dużo i ciekawie mówił po norwesku. Ale i jemu zdarzały się wpadki językowe. Szczególnie ulubował sobie słowo skjedde (zdarzyło się) i gdy opowiadał o czymś w czasie przeszłym, wielokrotnie posługiwał się tym słowem. Bardzo otwarty człowiek, w wypowiedzi wkładał sporo emocji. Słuchamy więc, że det skjedde da jeg var ung... det skjedde da jeg så henne... de skjedde... det skjedde...
Zajęcia miała wtedy z nami młoda nauczycielka, pracująca w zastępstwie innej - akurat chorej. I widzimy, że dziewczyna w czasie wypowiedzi kolegi przygląda mu się z uśmiechem raczej nieadekwatnym do tego, o czym opowiadał. Kilkakrotnie przerywa mu, prosząc i jego, i całą grupę, byśmy głośno za nią powtarzali słowo skjedde i podkreśla za każdym razem, że tu głoska E MUSI, ABSOLUTNIE MUSI być wymówiona krótko. A jak nam to tłumaczy, to coraz bardziej się rumieni. Kolega, trochę zbity z pantałyku, postanawia walczyć o swoje i pyta, rozkładając ręce:
Czy to taka duża róznica, że powiem sz'eeeeeeeede zamiast sz'ede?
A ona, teraz już czerwona jak burak, wypala:
Tak, to spora różnica, bo szjeeeeede (pisane: skjede) to nazwa tego kobiecego narządu, który stanowi dla nowego życia wrota na świat.
Notka zainspirowana zabawnym komentarzem Eweliny do poprzedniego posta. Mówiła w nim o grzybobraniu;)
***
Zdjęcie nieadekwatne do tematu notki - dzisiejszy śnieżny poranek. Tak jest od kilku dni za naszymi oknami. Dziś nie pracowałam, siedzę za to od rana nad norweskimi wypracowaniami, co chwila spoglądając na baśniową zaokienną scenerię: śniegiem muśnięte Godøya i Ålesund, majestatyczne Sunnmørskie Alpy. Gdyby nie konieczność odśnieżania, taka zima mogłaby trwać miesiącami!
Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
takich przykładów można mnożyć i mnożyć;) Od 13 lat pracuję jako lektor - głównie angielski, trochę norweski w zależności od zapotrzebowania. W angielskim też mnóstwo dyftongów, schwa, ð i innych śmiesznych dźwięków, w j. polskim nieznanych. Każdy z nas ma prawo popełniać błędy, ale od kilku lat zauważyłam smutną tendencję wśród pewnej części studentów - kompletna olewka odnośnie wymowy - kompletna arogancja. czy powie się I brush my teeth czy I brush my tit. Postawa jest taka - niech się Angole i Norki starają, żeby zrozumieć :/
OdpowiedzUsuńzima. niech sobie już idzie :/ - zwłaszcza, że na Pomorzu jest co roku nijaka - tzn wilgotna non stop. niby mróz, niby śnieg, niby nawet słońce wychodzi zza chmur, ale wilgoć psuje efekt, sprawia, że człowiek marznie do szpiku kości, bez względu na ubranie.
Reniferowa i Judyta - obie mieszkacie w Norwegii - rozpaczliwie poszukuję książek po norwesku - najlepiej kryminały, choć nie tylko. Czy orientujecie się skąd tanio można je kupić? może istnieje jakaś giełda używanych rzeczy?
OdpowiedzUsuńP.S. Reniferowa, przepraszam, za zaśmiecanie Ci bloga, ale tylko tak mogę się z Wami kontaktować.
:)W Norwegii tanie książki można kupić na pchlich tarchach (loppemarked- często sa oglaszane w lokalnych gazetach) i w sklepach z rzeczami używanymi (bruktbutikken). Niedaleko mnie jest taki sklep :) ostatnio kupiłam słownik synonimów za 5 koron.
UsuńTeraz przed świętami będzie bardzo dużo stojaków z kryminałami(tak zwane Påskekrim)w sklepach i na stacjach bęzynowych, po świętach niesprzedane powedrują do takich sklepów z używanymi rzeczami, a kupione i przeczytane na loppemarked. I na stronie z ogłoszeniami http://www.finn.no/finn/torget/tilsalgs/resultat?keyword=&SEGMENT=0&ITEM_CONDITION=0&categories=86%3A5209&sort=5&periode=
Tyle ode mnie:)Pozdrawiam :)Judyta
Przepraszam, narobiłam błędów ortograficznych i lterówek, oczywiscie powinno być: pchlich targach i stacjach benzynowych.
UsuńJ.
A ja, od czasu gdy przeprowadzka zmusiła nas do pozbycia się znacznej części naszego dobytku, postanowiłam nie obrastać w rzeczy. Książki wypożyczam. Do domu kupujemy tylko to, co niezbędne. Jakoś lżej bez tego balastu.
OdpowiedzUsuńPodobno sporo ciekawych książek można wyszperać w ålesundzkim Fretexie - sklepie z używanymi rzeczami prowadzonym przez Armię Zbawienia.
Pozdrawiam:)
dziękuję za pomoc :D z książkami to sobie poczekam jak już zlądujemy na wakacje w Norwegii.
OdpowiedzUsuńReniferowa - ja w sumie też staram się minimalizować rzeczy, a książki pożyczam od cioci pracującej w księgarni - pod warunkiem, że oddam w stanie nie naruszonym :D Właśnie mam ferie i nadrabiam zaległości z kriminalromaner, niestety po polsku, a wiadomo oryginał to oryginał.